wtorek, 25 grudnia 2012

Ok, a więc pewnie nie będzie was obchodził ten post, wolałybyście go przeczytać napisanego przez p. Tomlinson, ale po prostu muszę
KOCHAM WAS <3 byłyście z nami od początku. wspierałyście. pomagałyście.
Jednocześnie muszę was przeprosić, ponieważ to moja wina... straciłyśmy kontakt z p. Tomlinson, ale straciłyśmy go przeze mnie. Przepraszam was, oraz p. Tomlinson, która też zapewne to czyta.
Mam nadzieję, że naprawimy nasze relacje i wznowimy pisanie tego bloga.


Zrobiło się trochę smutno :c
ale pamiętajcie że was kochamy :*
Pani Styles

Zawieszam!


Zawieszam tego bloga na czas nieokreślony. Możliwe, że pojawia się tutaj jeszcze jakieś notki. Mogę je dodać np: jutro, za tydzień, 6 miesięcy, rok... Ale nie wiem, czy Pani Tomlinson wróci do pisania tego bloga. Bardzo mi przykro z tego powodu i zwlekałam z napisaniem tej notki już bardzo długo, ale w końcu się stało. Powód? Brak weny. Nie mam kompletnego pijęcia co mogłabym tu napisać. Nagle! One Direction stało sie dla mnie bardzo mało ważne! Już mi się nie podobają, ani ich piosenki.... Przepraszam- ludzie, to moje pierwsze przeprasza w życiu! Bardzo długo czekałam na atak weny. Jak same widziałyście nowej notki nie było przez prawie cały miesiąc, a w tym czasie codziennie siadałam na bloga i próbowałam coś napisać.

Dziękuję:

Ameli Pommeblue, Lady Morfine, Katce i Wikusi, Caroline' Suzanne, Aleksandrze Ch., Didi, Klaudi, I love One Direction, Mania... xD, Juli ;P, cherry, Silver, Rose, Your Heart, agusi, anonimowi Izka, anonimowi Alex, anonimowi Patrycja, Juli ;3, Marcie K., asi111307, anonimowi Karolina, anonimowi Zuza.

Bardzo Dziękuję:

Anonimowi Jula, Marry Styles, Snooki, Annie, asiulkowi.

Starsznie, ale to strasznie dziękuję:

Weronice Kowalskiej- dziewczyno twoje komentarze motywowały mnie by dalej pisać, dziękuję, że wytrzymałaś OD POCZĄTKU z moimi marnymi wypocinami, za twoje podejście i ogółem za wszystko.
BlueRose- strasznie Ci dziękuję, że czytałaś i komentowałaś moje wypociny OD POCZĄTKU, za twój komentarz pod rozdziałem 12- to najdłuższy komentarz na blogu i mimo, że jest ostry to go kocham, gdyż wysiliłaś się i napisałaś coś więcej poza jednym zdaniem! i ogólem za wszystko.
invisible- strasznie Ci dziękuję, że wytrzymałaś z tym blogiem OD POCZĄTKU i najwyraźniej do końca, za twoje komenty, dzięki którym czułam, że zaraz powinnam napisać kolejny post, za to, że byłaś i za wszystko inne.
 Zuzannie Nowikow- za twoje komentarze, za to, że jak się pytałam to odpowiadałaś, za to, że jak zostawiłaś już jeden koment to przy kolejnych notkach, też byłaś, za to, że dodałaś mnie do kręgów na Google+, za to, że wytrzymałaś i czytałaś te wypociny i ogółem za wszystko. 

Dziękuję i przepraszam:

Viv V. - przepraszam Cię. Jesteś nową czytelniczką bloga i już jest zakończony. Sczerz mówiąc widziałam twój profil na innych blogach i zawsze chciałam, żebyś do mnie wpadła. Za twój jeden, zale bardzo wiele dla mnie znaczący komentarz i za to, że się odważyłaś i skomentowałaś.
  
Bardzo Dziękuję i Przepraszam:

Axl- tak właśnie Ciebie przepraszam. Po twoim ostatnim komentarzy starałam się ze wszystkich sił by cos napisac i rozdział dedykowac Tobie, bo tak bardzo go chciałaś i jestem na siebie strasznie wkurzona, że nic nie napisałam! Za twoje komentarze i za wszystko inne. Za to, że byłaś, dziękuje!

Dziękuje:

Wszystkim moim obserwatorom, że obserwujecie ten blog, mimo, że niektórzy czasami nie komentujecie.
A także czytelnikom. Nie bójcie się, nie zamierzam teraz pisać dla was długiej, łzawej przemowy, że skoro tylu was było, to dlaczego było tak mało komentarzy? Nie. Ja pragnę Wam podziękowac za to, ze właśnie byliście. Nie gniewam się na was, bo przecież możliwe jest, że nie masz konta na Google, Bloggerze czy tam czego. Dziękuję, ze z każdym dniem was przybywało i za to, że najprościej w świecie byliście.
I jednemu samotnemu Anonimowi, który się nie podpisał. Tobie także dziękuję, za twój komentarz, za to, że czytałeś, za poświęcony czas, za wszystko!


Moi drodzy widzicie, kiedy zakładałam tego bloga myślałam, że na tyle nieźle piszę, że pod postem będzie conajmniej 20- 25 komentarzy, a jak sami widzicie przez miesiąc uzbierało sie ich 14. Niektóre bloggerki pod jednym swoim postem mają 50- 60 komentarzy i więcej, więc jestem straszie smutna. Nie na was, ale  na siebie, bo wychodzi na to, że myślałam nad tym, że miałam swój nieskazitelny talent, a wyszło, że jesteme gorzej niż przeciętna. Od zawsze kocham Fantasy, Mangę, Anime... I myłślałam, że ten blog będzie inny, wyjatkowy, ale się pomyliłam. Nie skasuję bloga, niech ludzie, którzy tu przybęndą czytają. Ja zawsze będę sprawdzać tego bloga. Co do dalszej części z opowiadaniem, może jakiś post napisze Pani Styles? Nie wiem. Nie ukada się między nami tak jak dawniej. Odaliłyśmy się od siebie, ale nie zmienia to faktu, że kocham tego bloga. Był moją duszą i ostoją przez te miesiące. Ja zawsze będę na tym blogu i będe go sprawdzać i poprawiać. Nie opuszczę was nigdy.
Nigdy- pamiętajcie to!   

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 14

Selene

Powoli otworzyłam oczy. Pierwsze co poczułam na mojej skórze to delikatny dotyk satyny. Moje zielone tęczówki widziały tylko ciemność. Tylko i wyłącznie ciemność. I było mi duszno. I gorąco. Ale chyba nie powinno mnie to dziwić skoro jestem w Piekle. Ta. Nie miałam wczoraj co robić, więc odwiedziłam Itachiego. I tak jakoś samoistnie się stało, że się upiłam i nie wróciłam do domu. Normalnie każdy kto wypiłby 70 butelek piekielnej wódki by zginął. Ale ja miałam to pieprzone szczęście, że teraz miałam tylko lekkiego kacyka. Westchnęłam i wyszłam spod satyny okalającej moje nagie ciało. Szybko zlokalizowałam łazienkę. Weszłam do niej. Otoczyłam całe pomieszczenie wzrokiem. Czerwone ściany, krwawe płyny i mydełka, kości na wannie. Zlokalizowałam puszysty, czerwony ręcznik i wzrokiem odnalazłam prysznic. Wlazłam pod niego i już po chwili czułam na swojej skórze gorące krople wody. W bardzo szybkim tempie lustro i drzwi do prysznica zaparowały. Teraz było mi jeszcze bardziej duszno. Ręką odnalazłam płyn do kąpieli. Wycisnęłam na rękę trochę i szczerze? nie zdziwiłam się ani trochę kiedy zobaczyłam, że jest to krew z dodatkami chemikalii. Umyłam ciało tym specyfikiem i pachnąca krwią i morderstwem wyszłam z prysznica i opatuliłam się krwistoczerwonym ręcznikiem. Wytarłam się i pstryknięciem w palce wyczarowałam sobie ciuchy na dzisiaj (http://allani.pl/zestaw/511914 ale bez plecaka). Włosy wysuszyłam i związałam w kłoska. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Itachiego, który już ubrany siedział na łóżku. Gdy weszłam podniósł głowę do góry i przeleciał po mnie wzrokiem. Jego twarz nie zdradzała żadnego wyrazu. Była zimna jak gwiazdy na niebie.
- Musisz zniknąć.
- Już mnie tu nie chcesz?
Uśmiechnął się.
- Nie, ale tak się składa, że mój ojciec wypożyczył mój apartament  Azazelowi. A z tego co mi wiadomo nie przepadacie za bardzo za sobą.
Pokiwałam głową.
- Spadam stąd.
Itachi kiwnął głową. Już miałam wymówić jutsu, ale sobie coś przypomniałam.
- Pozdrów go ode mnie!
I uśmiechnełam się drapieżnie.
- Słoneczny wiatr!
Pomyślałam o swoim pokoju i poczułam jak ciepły, łagodny wiatr przenosi mnie z Piekła do mojego królestwa.
Zmaterializowałam się w nim i pierwsze co zobaczyłam to zmartwiona i zła twarz Nicole. Gdy tylko mnie zauważyła podbiegła do mnie i uściskała. Później wybiegła z pokoju i krzyknęła na cały dom.
- Już jest.
Boże! Jaki ona ma głos, zaraz bębenki mi w uszach pękną. Wyszłam na korytarz i podeszłam do Nicole. Zgrabnie ją ominęłam i ruszyłam do kuchni. W połowie drogi obok mnie znalazła się cała ta hołota. Od razu weszłam w ich umysły. Po mijając oczywiście szanownego pana Tomlinsona i wyczułam, że Nicole chce mnie o coś zapytać.
- O co chodzi?
- Gdzie byłaś?
- U Itachiego.
- A dokładniej?
- W apartamencie Itachiego w Piekle.
- Byłaś w Piekle?! To niemożliwe. Miałyśmy go zwiedzić razem!
- Spoko. Ja tylko siedziałam w łóżku z Itachim i piekielną wódką.
- Ale, ale .... Nie powinnaś tam iść? W ogóle jak się tam dostałaś? Itachi cię nie zabrał. Jestem tego pewna. I wiem też, że twoje moce nie mogą cię przenieść do Piekła. Wiec?
- Sama się przeniosłam. Najwyraźniej mój Słoneczny wiatr dostał dodatkowe kopniecie mocy i mogę się przenosić do Piekła. Oczywiście miałam wybór Piekło albo Niebo, ale to nie był strasznie trudny wybór?
- Hmmm.... Co ty właściwie robiłaś z Itachim późną nocą, z wódka w łóżku? Błagam powiedz, że się nie przespaliście!
- Nie. Ale mi się nudziło, jak ty zaczynałaś rozumieć, że kochasz naszego szanownego pana Stylesa.
W jednej sekundzie  jej umysł stał się bardziej kolorowy i radosny.
- Wyłażę z tego umysłu! Za dużo tu miłości!
- Kiedyś i ty poczujesz tą miłość! Może nawet szybciej niż myślisz...
- Jasne. I niby jeszcze kogo miałabym pokochać: Tomlinsona?
- Tak.
Wyplułam z ust krew, którą właśnie w nich miałam.  Popatrzyłam morderczym wzrokiem na Nicole, a ta mała jedyne co zrobiła to uśmiechnęła się niewinnie.
- O co chodzi- zapytała się Tomlinson?
- Oh. O nic. Właśnie gadałyśmy o tym jakim dupkiem jesteś Tomlinson. Eleanor nadal nie wychodzi z pokoju? A może postanowiłeś się nią zabawić jeszcze w jakiś inny wymyślny sposób?
- Nie udawaj, że ci to obchodzi!
- Ależ kochanie, mnie to nie obchodzi nic. Ale lubiecię wkurzać!
Widziałam jak  zaciska szczękę. Uśmiechnęłam się drapieżnie i oblizałam usta z jeszcze świeżej krwi. Jego oczy wodziły za mną.
Popatrzyłam na niego i w jednej chwili poczułam ta wściekłość. Zawsze była ze mną ale to ja decydowałam kiedy ją uwolnię. Po woli zaczynałam się elektryzować. Te cholerne drzwi. I mieli mi powiedzieć. Dlaczego mi nie powiedzieli? Zmrużyłam oczy, gdy nagle poczułam to. Tą siłę promieniująca od środka ziemi. W sekundę zmieniłam mój strój na (strój MordSith - Selene).  Wiedziałam co oznacza ta siła. To Azazel. Najwyraźniej dostał moje pozdrowienia. Był wściekły. I nie myliłam się. Ale i tak gdy powietrze zaczęło się elektryzować i gęstnieć w kuchni ja nadal piłam krew. Torebkę za torebkę. I czekałam.
I nagle poczułam to. Spojrzenie tych oczu.
- Nie przywitasz się? W końcu minęło tyle lat!
- Przyszedłem tu z innego powodu!
- Chcesz odebrać mi moje szczęśliwe wspomnienia? Od razu mówię, że ich nie posiadam.
Wlałam sobie trochę krwi do szklanki i się odwróciłam.
- A wiec? Dlaczego zaszczyciłeś mnie swoją wspaniałą obecnością? Bo wątpię, że chciałeś przekazać pozdrowienia mi z powodu uwięzienia w lodzie, prawda?
Zaśmiał się.
- Nie sprawdzaj mnie, mała zabójczyni. To nie ja cię uwięziłem, chociaż nie powiem, w lodzie sprawiłaś mniej kłopotów.
- Takie życie- odpowiedziałam. Nadal patrzyłam na niego. Na każdy ruch, mięsień...
- Prawda jest taka, że mam coś dla Ciebie.
Uniosłam brwi do góry. Na mojej twarzy autentycznie można było zobaczyć zdziwienie. To wiedziałam na 100%.
- A więc co to za niespodzianka dla mnie?
- Katana. Z czystego adamentu.
- Niemożliwe. Nie możesz mieć adamentu. Albo przy okazji czystego.
Bardzo dobrze widziałam jak się uśmiecha. Jego oczy mówiły mi, że jest zadowolony, że ma coś, co chcę ale prawdopodobnie nigdy bym nie dostała. bez jego pomocy oczywiście. Popatrzyła na mnie i zobaczyłam jego oczy. Były złe. Śmiały się ze mnie. Miałam ochotę zgrzytnąć zębami, ale bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że to dałoby mu tylko jeszcze jeden powód do satysfakcji. Więc jedyne co zrobiłam to przybrałam lodowatą maskę na twarz i patrzyłam.
- Tak się zastanawiam. Ile zrobiłabyś, żeby mieć katanę z czystego adamentu?
- Dlaczego miałabym robić cokolwiek?
- Nie udawajmy. Chcesz katanę z adamentu. Inaczej nie mogłabyś zabić Johnattana.
- Mogę zdobyć inną katanę.
- Od kogo?
Milczałam.
- I widzisz ja jestem dla ciebie tak niezmiernie miły, że myślę, że nawet wskazane jest to, żebyś ją wzięła.
- Nie jestem głupia, Azazel. Nigdy nie dałbyś mi broni z adamentu od tak sobie. Za bardzo mnie nienawidzisz. Chcesz coś ode mnie.
Uśmiechnął się.
- Nie jesteś głupia mała zabójczyni. Masz rację, chce coś od ciebie. A dokładniej tego, żebyś zajęła się Sarielem.
- Sarielem z Nieba?
Pokiwał głową. Ja za to się uśmiechnełam.
- A czy mógłbyś mi zdradzić jak do jasnej cholery mam się zająć Upadłym Archaniołem?
- Zabić go.
- Czy ty przypadkiem nie pokłóciłeś się ostatnio z Lucyferem?
- Za dobrze mnie znasz. Ale tak. Ta katana ma bardzo krwawe dzieje, więc pomyślałam, ze mogłaby ci się przydać. Jej imię brzmi  tenebris desiderium( to z łacińskiego. Dosłownie znaczy "mroczne pożądanie").
Uśmiechnełam się.
- Zgadzam się.
- Masz czas do północy.
I w sekundę zniknął.
I w sekundę zostałam zalana masą pytań.
- Kto to jest?
- Skąd go znasz?
- Kto to jest Sariel?
- Co to jest adamet?
- Dlaczego masz zabić Jonathanna?
Popatrzyłam na wszystkich. Każdy był albo zdezorientowany albo zły albo jeszcze inni ciekawi.
- Azael to Upadły Anioł zdegradowany do roli demona, ponieważ nauczył ludzi wyrobić ostrze, którym mogli się zabijać i zaszczepił w nich żądze śmierci i wygranej. Znam go, ponieważ Lucyfer go zna i co za tym idzie Itachi. Nasze pierwsze spotkanie było dość oryginalne. Sariel to Upadły Archanioł, który jest symbolem Księżyca. Aadament to metal pochodzący z Nieba. Nie skażony zabija demony i wszystko co złe. Można też go użyć do wielu wyrobów magicznych. Jonathan to demon. Tyle informacji powinno wam wystarczyć.
- A dlaczego chcesz go zabić?
- I o co chodziło temu całemu Azazelowi, że dużo przyjemniejsza byłaś w lodzie?
- Nie wasz interes- warknęłam wściekła. Wystarczy małe wspomnienie o moim bracie i już robię sie wściekła. Azazel to wiedział. Każdy wiedział. Czas się kończy. Trzeba działać.
Usiadłam na krześle w kuchni i otworzyłam swój umysł. Zaczęłam szperać. Chciałam znaleźć umysł Sariela. I po kilkunastu minutach udało się.
- Słoneczny wiatr!
Gdy tylko wylądowałam musiałam ominąć shurikeny. Już po chwili we mnie leciała kula ognia. Ją też ominęłam. Skoczyłam na nogi i spojrzałam na tego co mnie atakuję.
Sariel.
W moim umyśle pojawiły się dziesiątki pytań, ale w sekunda dostałam odpowiedź.
Azazel.
To była jedo sprawka. Wiedziął, że będę potrzebowąc czasu na odpowiedzi. Uprzedził Sariela. Ale nie wziął pod uwagę jednego małego szczegółu. Nie jestem taka słaba.
- Adamentowa zbroja!
Moje ciało otoczyła srebrna energia. Na nogach pojawiła się srebrna spódnica, zamiast góry swego stroju miałam stanik ze srebra. Na głowie pojawiły się dwa orle pióra. W rękach trzymałam dwa półtoraręczne miecze. Wzniosłam je do góry i krzyknęłam.
- Cięcie adamenowych mieczy!
I machnełam rękami. Powietrze rozcieły dwa silne ataki. Słyszałam krzyk Sariela. 
- Tornado mieczy!
Patrzyłam jak wielkie powietrzne tornado unosi ciało Sariela do góry i więzi w powietrznym wirze. Gdy był w oku huraganu z powietrza zaczęły wylatyważ adamentowe ostrza i ranić jego skórę. Gdy zakończyłam Jutsu. Sariel upadł bezładnie na ziemię z ciężkim łupnięciem.
Pobiegłam w jego stronę i uderzyłam moimi mieczami.
Ciało Sariela pokrył niebiański ogień. A ja usłyszałam w myślach.
- Katana jest twoja, mała zabójczyni.
Zmieniłam swój strój na codzienny (chodzi o ten na samym początku).
- Słoneczny wiatr!
Pomyślałam już drugi raz tego dnia o moim pokoju. I jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam na nim...

Louis

Gdy z kuchni zniknęła Selene poczułam jakąś pustkę?  Nie wiem jak określić to uczucie. Po prostu patrzyłem na nią i wiedziałem. Ale co ja wiedziałem? Moja wiedza majaczyła mi na kóńcu moich myśli i w każdej chwili kiedy miałem już ją wypowiedzieć znikała w ostatniej chwili. Tak jakby nie chciała mi się jeszcze ujawnić. Patrzyłem na roześmianych Harrego i Nicole i dobrze wiedziałem, że oboje się kochają. Wiedziałem to tak jasno jak to, że kocham marchewki.  Pokręciłem głową. Wiedziałem, ze jest ze mną coś nie tak. Ale aż tak? Ten pocałunek to była słabość jednego dnia! I nie powinna się powtórzyć nigdy więcej! Wstałem od stołu w kuchni  i ruszyłem na górę. Chciałem wejść do swojego pokoju, gdy nagle sobie przypomniałem, że Eleanor mnie z niego wczoraj wywaliła i spałem u Harrego. Nawiasem mówiąc, to ciekawe, gdzie on spędził całą noc? Nieśmiało otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Na parapecie siedziała opatulona kocem Eleanor a obok niej Peerie. Nawet nie zauważyłem, kiedy one się tak zaprzyjaźniły. Obie odwróciły się w moja stronę jak wszedłem. Zobaczyłem, że Eleanor złapała się kurczowo ręki Peerie. Spojrzałem na nią.
- Możemy porozmawiac na osobnościa?
Peerie spojrzała w oczy Eleanor, a potem w moje i pokiwała leciuteńko głową. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, podszedłem do Eleanor i usiadłem obok niej. Patrzyła się na mnie spłoszonymi oczami bezbronnego zwierzęcia. 
- Elanor ja... chciałem przeprosić. Wiem, że źle postąpiłem, ale stało się. Nie chciałem tego. Ja nadal cię kocham. Zawsze cię kochałem. Wierzysz mi?
Patrzyłem sie w jej oczy, które powoli wypełniały się łzami. Nie wierzy mi. Nie wierzy mi ani trochę. Co ja mam zrobić? 
- Wierzę ci Louis. Nie wiem dlaczego, ale Ci wierzę. 
Spojrzałem na nią się oczami pełnymi szczęścia i miłości. I nie zastanawiając się za długo podszedłem do niej i ja pocałowałem. Całowałem i czułem smak jej miękkich i słodkich warg. Przez głowę przeleciało mi, że jej wargi nie są mimo wszystko tak aksamitne jak wargi Selene. Przerażony, ze o tym właśnie myślę odkleiłem się od niej i spojrzałem sie na nią. Zobaczyłem Selene.  
Zamrugałem i zobaczyłem Eleanor. 
- Przepraszam.
I jak torpeda wyleciałem z pokoju. Moje nogi same poniosły mnie do pokoju Selene. Znalazłem się w jej bałaganie. Tak podobnym do mojego. Opadłem na łóżko i ukryłem twarz w dłoniach!
Siedziałem tylko chwilę, gdy pojawiła się Selene.
Nie zastanawiałem się długo. Podbiegłem do niej i ją pocałowałem. Aż jęknąłem, gdy poczułem jej usta. Aksamitne, delikatne, idealne... Przycisnąłem ją do ściany i całowałem. Dopiero teraz czułem się spełniony. Tak jakbym dopiero teraz odnalazł swoją drugą połówkę! Przycisnąłem ją do mojego ciała jeszcze bardziej. Była taka mała? Nie obchodziło mnie to, że jest morderczynią. Teraz kiedy zobaczyłem ją żywą i całą i czułem jej ciało przyklejone do swojego i usta na swoich nic się dla mnie nie liczyło. Była tylko ona. Ona!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Witajcie, moje kochane! Taki rozdział mam dla was na dzisiaj! Z konkursu nici, bo tylko parę osób powiedziało z jakiej chciałoby perspektywy, jednakże pojawiła się propozycja z Liamem. Myślę, że kiedyś jeszcze ją wykorzystam! A teraz komentujcie i piszcie kiedy mam się pozbyć naszej Eleanor Calder!

See you soon,
Pani Tomlinson!      

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 13

Harry

Obudziłem się strasznie wcześnie jak na siebie, bo aż o 10:00. Tak, wiem normalni ludzie o tej porze są w pracy, szkole czy spotykają się z przyjaciółmi. A ja dopiero wstaję! Ale taki już jestem! I wątpię by ktoś to zmienił. No może jest taka jedna osóbka na  świecie zwana Nicole. Właściwie sam nie wiem co do niej czuję. Jedno wiem na pewno. Przełamie się, gdy będzie groziło jej niebezpieczeństwo. Jest tak delikatna i niewinna jak kwiat rozkładający swe płatki przy pierwszych  promieniach słońca o poranku! Nie chcę patrzeć na jej ból, płacz i zło, które może ją dotknąć. Jest wspaniała, jedyna i idealna. Jest moim marzeniem. Teraz to wiem. Ale co z nią? Przecież ciągle się kłócimy, dogryzamy sobie, naśmiewamy się z siebie i  wszystko co mógłby świat wymyślić. Zaśmiałem się. To dziwne, ale może właśnie dlatego pokochałem Nicole? Założyłem cielistą marynarkę i obejrzałem się w lustrze. No, wyglądam spoko. Teraz muszę się tylko przez cały dzień powstrzymywać od spotykania się z Nicole. Zszedłem na dół do kuchni, gdzie standardowo ujrzałem Nialla, który wyjada wszystko co jest w lodówce. Podszedłem do niego i poklepałem go po ramieniu. Biedak podskoczyła jak oparzony.
- Zostaw trochę dla innych, stary!
- Pff. Wy i tak nie zjecie tego, a ja nie mogę pozwolić żeby zmarnowało się to wspaniałe jedzenie. Po za tym jak nie jem macie do mnie wąty, a jak jem jest to samo. Zdecydujcie się wreszcie!
- Niall ty nie robisz nic innego jak jesz!
- Nieprawda! Ja jeszcze śpię i śpiewam i bardzo dużo innych rzeczy!
- Jasne,  jasne... Ale weź daj mi to mleko!
- Jasne.
Pokręciłem głowa na widok miny Nialla i wlałem sobie mleko do miski i nie zapominając o płatkach ruszyłem do salonu. Tam zastałem siedzącego Louisa z puszką piwa. Wgapiał się w ekran telewizora, ale widać było po nim, że nawet nie wie co leci. Był zatopiony w swych myślach. Usiadłem obok niego. Chyba mnie wyczuł bo powiedział.
- Eleanor nie chcę ze mną gadać.
- Sam sobie naważyłeś tego gówna.
- Dzięki, stary. Nie ma to jak pocieszycielska rada.
siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu tysiące moich pytań tak kotłowały mi się w mojej głowie, że musiałem zacząć go pytać.
- Ale Selene?
Zaśmiał się.
- Ja też nie wiem, jak do tego doszło. Ona nie jest taka zła.
- Jasne bo zabijanie 10 000 ludzi to dla niej rozgrzewka i coś całkowicie normalnego. Masz całkowitą rację, Louis.
- Chodzi mi o to, że ona coś ukrywa. Pod ta maską  wredoty i zła...
- Mówiłeś już to.
-Wiem, ale nadal tak myślę.
- Stary uporaj się ze swoimi uczuciami jak najszybciej bo inaczej stracisz i Selene i Eleanor. Kochasz ją, pamiętasz? Pochrzaniło ci się w tej twojej głowie od przyjazdu do Mullingar. Pamiętasz wycieczki do Zoo, kolację, baseny, pikniki?
- Pamiętam to wszystko. Ale to nie jest takie proste.
- A co tutaj jest trudnego? Idziesz do Eleanor i mówisz jej całą prawdę o swoich uczuciach, o tym że sam nie wiesz co ci się stało i jakim palantem byłeś. I na koniec wspaniały pocałunek wybaczający wszystko i Happy End.
- To nie idzie tak prosto,  Harry. Myślisz, że nie próbowałem? Nie układałem sobie żadnej mowy? Tylko, że zawsze jak się zbieram i chcę wszystko od A do Z wyznać Eleanor pokazuję się Selene i zapominam w jednej sekundzie o tym co miałem powiedzieć, zrobić czy czymkolwiek innym. Wszystkie pikniki z Eleanor stają się nagle blade i w mojej głowie zaczyna się dziać coś strasznie dziwnego. Tak jakbym miał w sobie jakąś barierę, drzwi i przy Selene chcą się otworzyć i pokazać mi coś.
- A cóż to takiego jest to rzekome coś?
- Sam chciałbym wiedzieć.
- Więc podsumowując kochasz Eleanor ale ciągnie cię do Selene. I jedna jest na ciebie wściekła, że ją wykorzystałeś, a druga nie może w to wszystko uwierzyć i cię ciągle unika.
- Niestety.
- Masz przechlapane- stwierdziłem.- Przy okazji, nie wiesz gdzie jest Nicole?
Louis podniósł głowę do przodu i spojrzał się prosto w moje tęczówki. Na jego twarz wpłynął uśmiech.
- Czyźbyś nareszcie dowiedział się, że ja kochasz?
- Cooooo?
- Oj, nie udawaj. Te wsze kłótnie. Kazdy wie, że na siebie lecicie.
Westchnąłem.
- Ja tak, ale co z Nicole? Nie zmuszę jej do miłości.
- Mój kotku, kto tu cokolwiek mówi o zmuszaniu do miłości kogokolwiek?
Spojrzałem zdziwiony na Louisa, ale nie wnikając w jego system myślenia. Wstałem z kanapy i udałem się do kuchni, gdzie odłożyłem do zlewu pusta miskę. Później udałem się do ganku po buty i otworzyłem drzwi z zamiarem wyjścia na dwór. Szedłem chodnikiem i rozmyślałem. Co znaczyły słowa Louisa mówiącego, że nie muszę jej zmuszać do niczego? Że niby jest mną zauroczona? Albo jeszcze lepiej kocha? Pff. Niezły żart. Wszedłem do parku. Tak zastanawiając się ogólnie, to dziwne, że jeszcze nie napadły na mnie żadne fanki. Może tutejsi ludzie są już przyzwyczajeni?
Zdążyłem o tym pomyśleć i od razu jak na dotknięcie czarodziejskiej różdżki otoczyło mnie ładne kółeczko ładnych dziewczyn. Uśmiechnąłem się i zacząłem pozować do zdjęć i podpisywać kartki, zeszyty, bluzki i ... staniki? Ok. To było dziwne. Kto daję staniki do podpisania? Podniosłem głowę do góry z zamiarem spojrzenia, która jest sprawczynią tego zacnego prezentu do podpisania. I wtedy ją ujrzałem. Była piękna jak zawsze. Promienna i jasna. Jej ubranie (http://allani.pl/zestaw/503782) dodatkowo podkreślało jej niewinną urodę. Nie mogłem uwierzyć, że ta spokojna osóbka przyjaźni się z kimś takim jak Selene. Cóż, może to jednak prawda, że przeciwieństwa się przyciągają. Siedziała na ławce i wygrzewała się w ciepłym popołudniowym słońcu. Uśmiechnąłem się na  jej widok. Po chwili wstała i ruszyła do wyjścia z parku. Fanki najwyraźniej oburzone moim brakiem zainteresowania rozeszły się a  ja poszedłem za moją Nicole. Moją? To zabrzmiało tak jakby decyzja już została podjęta. W myślach skonsumowałem ten dwa wyrazy. Moja Nicole. Jak to pięknie brzmi. Tak. Zdecydowanie ona powinna być Moją Nicole. Spojrzałem na nią jeszcze raz. Właśnie wchodziła na przejście dla pieszych całkowicie zatopiona w myślach. I.... na wprost na nią jechał samochód? Całe moje ciało ogarnęło przerażenie i w sekundę później zajęła determinacja.
Zacząłem biec. Biegłem jak szalony, jakby goniła mnie sama śmierć. W pewnym sensie tak było, nie wiem co bym zrobił gdyby ona umarła. A przecież takie wypadki są śmiertelne! Nie jakieś złamanie, tylko śmierć! Wbiegłem na przejście i rzuciłem się na moje słońce.

Nicole

Poczułam oplatające mnie silne ramiona i uderzenie o chodnik. Nie wiedziałam kto jest moim wybawcą, ale w tych ramionach czułam się bezpiecznie. Jak nigdy i przy nikim. Wypuściłam głęboko powietrze z płuc i zaczęłam brać długie oddechy. Po jako takim uspokojeniu się i złapaniu oddechu odwróciłam głowę. To co ujrzałam było tak zadziwiające, że wytrzeszczyłam oczy. Choć zaraz, on mnie nienawidzi, ale nie jest takim skurwysynem by patrzeć na czyjąś śmierć. No i oczywiście, miałby przerąbane z Selene. Choć znając ją to by coś wymyśliła i znów bym żyła.
Patrzyłam na jego zmarszczone czoło, opadające na nie jego brązowe loki, zielone oczy i usta. Usta lekko różowe, wręcz stworzone do całowania.
- Nic ci nie jest?
Pokręciłam głową tylko nadal zaszokowana tym co się stało. Dopiero po chwili byłam zdolna do powiedzenia czegokolwiek.
- Co się stało?
- Samochód.
Jedno słowo, a tak dużo wyrażeń. W jedną sekundę wiedziałam co się stało i byłam cholernie przerażona. Harry musiał to zauważyć bo delikatnie mnie podniósł i przykładając usta do mojego policzka szepnął.
- Zabiorę cię do domu.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Jedynie kiwnęłam leciutko głowa i wczepiłam się w koszulę Harrego. Pachniała nim. Całym nim. Chłopak niósł mnie przez miasto i w końcu dotarł do domu. Wszedł i od razu pognał do mojego pokoju. Tam położył mnie na moim łóżeczku i powiedział.
- Zaraz wracam.
I rzeczywiście wrócił. Z gorącym kakaem.
Później mi pomagał. Resztę wieczoru rozmawiał, rozśmieszał i był. To dla mnie wystraczyło. Był. I to było najważniejsze. Pod wieczór moje powieki zaczeły się robić  ciężkie . Zasypiałam.  Koniec niespodzianek na ten dzień. Poczułam jak Harry całuję mnie w głowę i mówi.
- Dobranoc.
Wyczułam też, że wstał powoli z łóżka. Nadludzkim wysiłkiem wyciągnełam rękę i wciągnełam go na łóżko. Chyba się lekko uśmiechnął, ale nie jestem pewna. Już spałam!
Otworzyłam moje powieki. Do pokju wpadały księżycowe promienie. Odwróciła się i uśmiechnełam. Spojrzałam na spokojną twarz Harrego, który spał obok mnie.
Teraz byłam już pewna, że go kocham.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Ah! Cholerny blogger! Skasował mi ostatnią część notki i musiałam ją pisac jeszcze raz. Ale się cieszę. Notka mi się podoba a wam? I taki mimi konkurs. Piszcie w komentarzach, z kogo perspektywy chcielibyście kolejny rozdział i osoba, która będzie miała najwięcej głosów,  będzie opowiadała klejną notkę. Może to być kazda osoba, bylyby występowała w opowiadaniu! Kochane przepraszam was, za to że nie komenuje i notki są tak rzadko, ale mam teraz tak dużo roboty, że sama sobie się dziwie, że jeszcze żyję! No i oczywiście brak weny. Naprawdę jak siadałam do pisania tej notki to nie miałam kompletnego poysły, ale wyszło cos takiego. I spełniłam prośbę Pani Styles, która prosiłaby Harry i Nicole ujawnili swe uczucia tak do 15 rozdziału! Jeszcze trochę się nimi pobawię, ale to już dowiedzie się czytając bloga. I postanowiłam, że nie będę was szantażowała ilościa komentarzy = następna notka, więc prosze komentujcie, bo to bardzo miłe i daje chcęć pisania następnych rozdziałów! I wiecie co KOCHAM WAS!

See you soon,
Pani Tomlinson!

Liebster Award


Cześć! Zostałyśmy nominowane do Liebster Award po raz ósmy! Kochane, strasznie dziękujemy! Nie niminowałyśmy blogów w tamtym i tym poście, bi nie czytamy dostatecznej ilośći! Przykro nam! Ale i tak was Kochamy! Aha i zostałyśmy nominowane przez I love One Direction! Dziękujemy ci strasznie! A oto odpowiedzi!


1.Najgorsza wpadka w szkole , która Ci się przytrafiła.?
Emm, chyba jak rzyciłyśmy kanapką w nauczycielkę od chemii. Mówie ci ona jest straszna! W szkole każdy się jej boi! A my akurat obie byłyśmy głodne no i była tylko jedna kanapka!

2.Jak wyglądał by twój wymarzony chłopak.?
Jak to jak? Oczywiście jak Harry Styles i Louis Tomlinson! A jak inaczej?

3.Czy wchodzisz na naszego bloga.?
Szczerze dopiero teraz się o nim dowiedziałyśmy, ale dodajemy cię do Ulubionych i jak tylko znajdziemy czas to będziemy cię czytać!

4.Twoja ulubiona rzecz.?
Pani Stylinson: KOMÓRKA!

5.Czy umiesz śpiewać.?
Nie! Zdecydowanie nie!

6. Jakiego przedmiotu nie lubisz w szkole.?
Matmy! To zło wcielone!

7.Na jakim filmie płakałaś.?
Pani Styles- na Titanicu!
Pani Tmlinson- przykro mi ale nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo nie pamiętam co oglądałam w wieku 7 lat. Ale ostatnio płakałam jak wkładałam poraz pierwszy soczewki! Oko musiało mi się przyzwyczaić do nowego materiału w oku!

8.Który z chłopaków 1D ma najładniejsze oczy twoim zdaniem.?
Pani Tomlinson- Louis Tomlinson
Pani Styles- Harry Styles

9.Twój ulubiony teledysk z One Direction.?
Live While We're Young

10.Czy Lubisz zespół The Wanted.?
Tak!

11.Co sądzisz o Perrie i Eleanor.?
To ich dziewczyny, więc muszą mieć w sobie coś wyjątkowego! My ich nie nienawidzimy! W naszym opowiadaniu Elanor jest trochę taka jakby odrzucona przez Louisa, ale nie znaczy to, że jej nielubimy! To po pierwsze! A po drugie- nie znamy ich, więc nie możemy nic o nich tak naprawdę powiedzieć! Ale Elanor naprawdę wygląda na słodką i niewinną dziewzynę, zaś Peerie na osobę która jest szalona, ale wie czego chce w życiu!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Notka powinna pokazać się jeszcze dzisiaj!