środa, 31 października 2012

Rozdział 6

Selene

Siedziałam w salonie przed TV  i rozbawiona patrzyłam na ich zaskoczone miny i myśli. Co z moim wkurzeniem się ma do czynienia Louis Tomlinson. Chwilę jeszcze się zastanawiali, gdy na obrzeżach umysłu Liama wyczułam jakby wiedział! No, a przynajmniej myślał, że wiedział! Pchnął łokciem Louisa i zaczął mu mimicznie pokazywać, że ma mnie przeprosić. Tomlinson ty naprawdę jesteś głupi! Błagam jak można nie zauważyć takich oczywistych znaków? Spojrzałam na resztę ludzi w tym pomieszczeniu. Dobra cofam to. Oni wszyscy są głupcami! 
- Oni zawsze się tak zachowują, czy specjalnie udają swoja głupotę?
- Zawsze- odpowiedziała Nicole.
- Eh! Jak minął dzień?
- Naprawdę cię to interesuję?
- Nie. Nawet w najmniejszym stopniu.
- To czemu pytasz?
- Swoją paplaniną, możesz zatuszować ich mentalną głupotę! Wyczułam, że Nicole się uśmiechnęła.
- Nic ci nie powiem, oprócz tego, że idziemy na basen!
-  Mało prawdopodobne!
- Ale jak to?
- Hmm...
- Dzięki, naprwdę dużo mi powiedziałaś!
Korporacja Strzała załatwiona i nie mam żadnych informacji! Jeżeli dalej tak pójdzie to będę miała przesrane. A dlaczego? Bo tak się wspaniale składa, że moje kochane laboratorium próbuję mnie złapać od kilku miesięcy. Oczywiście im się nie udaje, ale i tak nie mogę ich znaleźć. Wyczuwam ich umysły i myśli, ale nie mogę powiedzieć gdzie są! To jest strasznie wkurzające!
- Ekhm, Selene?
- Hmmm....
- Bo widzisz jest taka sprawa. Ja chcę Cię przeprosić za dzisiaj rano! Nie powinienem się tak wkurzać o ten sok. To w końcu tylko sok!
Spojrzałam na Louisa i znów poczułam tą wszechogarniającą wściekłość. Jak to możliwe, że ten człowieczek jest jedynym do którego nie mam wstępu! Nie rozumiem! Wytężyłam wszystkie swoje zmysły i z ogromną siłą pchnęłam mój mentalny atak w jego umysł! Kurwa! No co jest? Bardzo dobrze wiedziałam, że właśnie w tej chwili moje ciało zaczyna się rozgrzewać do niewyobrażalnej temperatury! Ale mnie to nie obchodziło! Jedyne co dla mnie istniało to zamknięty umysł Tomlinsona! Siedziałam w nim i jedyne co widziałam to spiżowe drzwi, których nie mogłam otworzyć! Mimo, że rzucałam mentalne ataki i broń to NIC nie dawało! Jego umysł nadal była dla mnie zamknięty!
- Selene?
Co? Zaraz o czym on mówił? Automatycznie weszłam do mózgu Tomlinsona chcąc sprawdzić o czym mówił, ale znów natknęłam się na drzwi. Wściekła rzuciłam w niego mój morderczy atak!
- Skrzydło Smoka!
Skrzydło było mentalnym atakiem, który zabijał każdego nikt nie miał prawa tego przeżyć! Wyczułam jak ładuję się we mnie energia, a potem z niewyobrażalną siłą uderza w Louisa! Ale wszyscy jedynie poczuli podmuch wiatru, który wziął się znikąd i usłyszeli trzask rozbitego szkła! W jednej sekundzie doszło do mnie co właśnie zrobiłam! Nie! Niemożliwe! Ja nigdy nie jestem tak nie rozważna! On teraz umrze! Ja... Zamknęłam oczy i uspokoiłam sie czekając na ciężki upadek ciała na ziemię! Ale on nie nastąpił! Mijały sekundy, a ja jedyne co słyszałam to szum.
Otworzyłam oczy.
Nie! To niemożliwe! Jeszcze nikt nie przeżył tego ataku! KAŻDY kogo zaatakuję MUSI zginąć! Więc dlaczego właśnie w tej chwili patrzę na całkowicie żywego i świadomego Louisa Tomlinsona?
- Ciekawe. Bardzo ciekawe.
Nadal patrzyłam na jego twarz i widziałam jak on nagle z wielkim zainteresowaniem patrzy na mnie. Po chwili to zainteresowanie zmieniło się w dezorientację! A potem patrzyłam na powoli pokazującą się na jego twarzy złość. Spróbowałam wejść do jego umysłu i zobaczyłam jeszcze cień dezorientacji, wkradający się za leciuteńko otwarte drzwi. Pobiegłam w tamtą stronę, Już miałam się przecisnąć! Już! Tylko trochę! I nagle! drzwi zamknęły mi się przed nosem! Tym razem to ja byłam zdezorientowana! Patrzyłam na te cholerne drzwi, gdy nagle usłyszałam krzyk pełen wściekłości.
- Czy ty mnie właśnie zaatakowałaś? Jak mogłaś?
Spojrzałam na niego! On nie jest nawet świadomy, że właśnie obronił się jakimś cudem od śmierci!!
- A nawet to co mi zrobisz? Naprawdę myślisz, że możesz mi cokolwiek zrobić- zapytałam?
- Jestem gwiazdą dla twojej wiadomości. Mam różne kontakty! Mogę cię zniszczyć, jeżeli zachcę!
- A ja mogę zaskarżyć najbardziej wpływowe osoby na świecie!
Widziałam po jego twarzy, że nie spodziewał się  takiej wypowiedzi. A później wstałam i poszłam na górę do siebie. Potrzebowałam pomyśleć! Ale, gdy znalazłam się w moim pokoju poczułam, że muszę z tamtąd wyjść natychmiast!
- Słoneczny Wiatr!
Pomyślałam o lesie i już po chwili leżałam na jakiejś polanie. Nie wiedziałam gdzie jestem. I to było najlepsze! Ale nie zwróciłam uwagi szczególnej na to by spróbować się zorientować, gdzie jestem tylko posłużyłam się magią i zaczęłam rzeźbić, wycinać, tworzyć ze świata natury!  Po chwili  leżałam na miękkim łóżku z liści mięty i gałązek opadłych na ziemię. Głowa leżała na czterech poduszkach wypchanych liśćmi pokrzywy. Ciało leżało na puszystej pościeli z płatków polnych kwiatów. Okryłam się kocem z łabędzich piór i drzewa oplotłam różami. Tym razem białymi. Leżałam tak i patrzyłam na niebo. Ale szybko stwierdziłam, że jest nudno i zmieniłam polanę w mini sale treningową. Wokół mnie było dziesięć tarcz, a wokół porozwieszałam 2000 kunai. Przecięłam leciutką nitkę i już po chwili wszystkie kunaje poleciały w moim kierunku. Skoczyłam wysoko w górę i złapałam trzy różne kunaje. Wszystkie je rzuciłam i odbiły te które leciały w moim kierunku. Złapałam kolejne trzy i rzuciłam je prosto w tarcze. Obróciłam się i rzuciłam kolejnymi trzema. Wygięłam ciało w łuk i odbiłam się od pnia drzewa i złapałam kolejne trzy i rzuciłam je w tarcze. Ostatniego złapałam, gdy prawie już lądowałam i podkręcając go rzuciłam za siebie w dół. Wbił się w sam środek w tym samym momencie, w którym ja wylądowałam i cała pozostała broń wbiła się w glebę. Podniosłam się i uznałam to za zadowalający widok.
- Ogień! Kula Ognia!
Spaliłam całą polanę nadal był wyczuwany w powietrzu zapach róż. Sprawiłam, że parę płatków naprawdę opadło na ziemię.
- Słoneczny Wiatr!
Tym razem pomyślałam o moim pokoju i już po chwili w nim byłam. Pierwsze co ujrzałam to siedzącego Louisa Tomlinsona na moim łóżku. Gdy się pojawiłam nagle w pokoju lekko się wzdrygnął.
- Co tu robisz? Jakoś nie pamiętam bym cie zapraszała.
- Przyszedłem przeprosić za moje zachowanie.  Dzisiaj rano i popołudniu. Nie mam prawa myśleć, że mogłabyś mnie zaatakować.
Powiedziała to i powoli wstałam z łóżka. Uśmiechnęłam się drapieżnie i przejechałam swoją ręką po jego torsie.
- Zgoda! Ale nie myśł, że bedę twoją przyjaciółką!
A potem spojrzałam mu głęboko w oczy. Patrzyłam i zatapiałam się niebieskich tęczówkach. Mimo takich emocji i bliskości nadal nie mogłam wejść do jego umysłu! Mój uśmiech się powiększył! I w tym właśnie momencie, gdy staliśmy koło siebie tak blisko do mojej sypialni wpadła Eleanor! Chwilę się na nas patrzyła, a potem wybiegła z pokoju. Louis przez parę sekund stała skamieniały, a potem rzucił mi nienawistne spojrzenie i wybiegł z pokoju!
- Dalej biegnij za ukochaną! Ciekawe i czy ona też cie kocha? 
Tylko ja znałam odpowiedź na to pytanie. A później rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Nawet nie wiem kiedy!
 


Rozdział dedykujemy wszystkim czytelnikom i komentującym nasze posty! I bardzo prosimy o zostawieniu jakiegoś śladu po sobie. Uwierzcie to nie jest takie trudne! Kiedy chcecie nowy rozdział i z jakiej perspektywy? Odpowiadajcie kotki. Czekamy!

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 5

Selene

Walnęłam jakiegoś chłopaka w pierś z taką siłą, że zatrzymałam mu serce. Wyskoczyłam w powietrze i stworzyłam dwadzieścia swoich klonów. Każda z nas zajęłam się inną robotą. Ja podeszłam do głównego komputera i zaczęłam hakować zabezpieczenia. Prawdopodobnie znajdę dzisiaj jakieś informację na temat swojego ośrodka, w którym byłam przetrzymywana. Od roku próbuję coś znaleźć, ale jakoś mi marnie wychodzi. Już miałam dostać pliki, gdy drzwi się otworzyły i weszli strażnicy. Machinalnie wyciągnęłam P99 RAD(rodzaj pistoletu)  i zaczęłam strzelać do nich. Jeden po drugim  padali. Jakiś młodzik wystrzelił do mnie i skoczyłam na sufit. Rozejrzałam się! Kurwa! Kula trafiła w główny komputer! Przebiegłam po suficie i zeskoczyłam w sam środek grupy.
- Płomień Marzeń!
Nad moją głową zaczęły pojawić się płomienne kruki. Ale każdy wiedział te kruki inaczej. Te kruki zamieniły się w ich marzenia. I podleciały do nich. Po chwili, gdy tylko ich dotknął płomień zmieniali się w płomienne kruki, które już na zawsze będą mi służyć. Podeszłam do okna i wyskoczyłam z niego. Spadałam jakieś siedem pięter, aż w końcu zatrzymałam się w holu i wylądowałam z gracją na nogach. Byłam otoczona. Każda z postaci, która wymierzyła we mnie broń miała zaraz skończyć w piekle. Złożyłam ręce i wykonałam parę znaków.
- Smok Nut!
Smok był jednym z najsilniejszych jutsu, które znałam. Był stworzony z czarnej dziury i każdy kto się znalazł za blisko niego po prostu został wciągany przez niego. Dezaktywowałam jutsu i szłam dalej. Sala była całkowicie zniszczona. Wyszłam z niej i przechodząc przez pierwsze lepsze drzwi weszłam do jakiegoś okrągłego pokoju. Zaczął wirować i znalazłam się w jaki pokoju pełnym luster. Na każdym z nich widziałam swoje odbicie. Z lewej strony poleciały w moją stronę shurikeny( rodzaj broni miotanej; przypomina gwiazdę). Ominęłam je i odwróciłam się. Zobaczyłam tylko znikający cień. Znów ktoś rzucił we mnie sztyletami i ja znowu odskoczyłam. Także znów ujrzałam znikający cień. Historia powtórzyła się jeszcze kilkanaście razy. Byłam atakowana shurikenami, kunajami(rodzaj broni miotanej; wyglądem przypomina rybę), sztyletami i shobo( rodzaj broni używanej przez ninja; bardzo mała broń, która za zadanie miała uszkodzić punkty witalne człowieka). W końcu nie wytrzymałam i wkurzona wyjęłam zwój i ugryzłam się w palec. Jak poleciała krew wrzasnęłam.
- Przyzwanie! Starożytne Manriki- gusari!( rodzaj łańcucha używany do miażdżenia czaszek lub duszenia)
Z mojej prawej strony wyleciały sztylety. Rzuciłam łańcuch, ale usłyszałam tylko pęknięcie lustra. Z lewej poleciały kunaje i znów rzuciłam łańcuch. I znów nic. Byłam już wkurzona na maksa.
- Wyłaź!
Odpowiedział mi tylko cichy śmiech.
- Tak mnie nie pokonasz! Ja jestem wszędzie i nigdzie!
Tym razem poleciały w moją stronę shurikeny i otoczyłam się tarczą i spojrzałam w górę. Zobaczyłam tylko cień przechodzący pomiędzy lustrami. Zaraz! Lustra! To jest to! Skumulowałam moją moc i szybko przeniosłam ją do oczu. Gdy moje tęczówki się rozszerzyły przez pokój przeszła fala mocy. Lustra zostały zniszczone, a broń ukryta w nich wyleciała i mnie otoczyła jakby chciała coś powiedzieć. A później opadła na ziemię.
- Nie trzeba było chować się w lustrach dupku!
A później pierwszymi drzwiami wyszłam i znalazłam się w holu. Był tam jeden człowiek. Podbiegłam do niego i dotknęłam jego szyi. Jego oczy stały się czarne, a później wypełnione bezgraniczną miłością. Padł na kolana.
- Rozkazuj mi moja pani.
- Wyprowadź mnie z tąd.
Pokiwał głową. Ruszył przed siebie. Szliśmy kretymi korytarzami, ale w końcu wyszłam na dziedziniec. Odwróciłam się.
- Zabij się.
Mężczyzna wyjął zza pazuchy sztylet i wbił go sobie w serce. Nic tutaj już nie znajdę. Popatrzyłam na ziemię i wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Ziemia! Przebudzenie się Matki!
Walnęłam pięścią w ziemię i ta rozwaliła się. Zaraz zaczęły przechodzić rysy i chwilę potem runął cały budynek. Z rozwartej ziemi wyszła postać o kształcie kobiety i machnęła ręką. Ziemię zaczęły porastać młode drzewa, kwiaty, wylały się jeziora, pojawiły się zielone trawy. Już po chwili nikt by nie powiedział, że tutaj mieściła się jeden z największych budynków korporacji Strzała. Teraz ten cały obszar pokrywał las i słychać było śpiew słowików. Wyjęłam z butów sztylet i przecięłam sobie nadgarstek. Patrzyłam jak krew powoli spływa na ziemię i gdy w końcu jej dotknęła, wsiąka. Chwilę potem na pniach drzew zaczęły rosnąć czerwone róże. Usatysfakcjonowana tym widokiem wsiadłam w swoje krwistoczerwone maserati. Ruszyłam i "normalnym" tempem w kierunku szpitala. zaparkowałam na tyle i skoczyłam na drugie piętro. Zakradłam się do sali  krwiodawca. Weszłam i od razu przeszłam do lodówek pełnych woreczek krwi. Zgarnęłam torbę i zaczęłam do niej wrzucać torebeczki. Jak już uznałam, że mam wystarczającą ilość odwróciłam się. I właśnie wtedy jakiś debil wylał na mnie wiadro krwi. Moja czarna sukienka! Była to długa czarna sukienka z rozcięciem z boku. Bardzo wysokim rozcięciem. Szczerze miałam pod nią po prostu czarne, krótkie szorty. Do nóg miałam nadal przywiązane spluwy, sztylety, shurikeny... Po drugiej stronie wisiała obsydianowa katana. Moja ulubiona Nicość! Warknęłam i podbiegłam do niego.
- Zapomnij o tym, że mnie kiedykolwiek widziałeś!
Sekundę siedziałam w moim maserati i jechałam pod dom Horanów. Wjechałam na ich posesję z piskiem opon i wysiadłam zabierając ze sobą torbę ze szpitala. Weszłam do domu. Widziałam ich przerażone miny i słyszałam myśli. No prawie. Prawdą jest, że dzisiaj potrzebowałam się wyżyć. Nie rozumiem jak to możliwe jest, że nie mogę wejść do umysłu Tomlinsona. Gdy tylko o tym pomyślałam zaczęłam robić się wściekła i poczułam jak po moim ciele przechodzą płomienie. Szybko skierowałam je na włosy i teraz miałam płonące włosy. Zaraz. Co  ja robię? Szybko zgasiłam ogień, ale najwyraźniej oni już mieli do mnie setki pytań. W szczególności Nicole.
- Gdzieś ty była tyle czasu?
- Kazałaś mi obiecać, że podczas ich pobytu, żeby nie wiem jak mnie wkurzyli mam ich nie zabić, więc wyżyłam się na kimś innym.
- Naprawdę kazałaś jej obiecać, że ich nie zabiję? I ona się zgodziła?
- Tak, geniuszu! Przecież właśnie to powiedziała! Ale to nie zmienia faktu, że nie wiem gdzie byłaś!
- Wczoraj czy dzisiaj- zapytałam? Przeszłam do kuchni i wróciłam ze szklanką. Wyjęłam sobie jedną torebkę krwi i wlałam jej zawartość najpierw do szklanki, a potem do ust.
- I wczoraj i dzisiaj.
- Hmmm.... Wczoraj byłam we Francji i zabijałam wiceprezydenta USA, a dzisiaj zrównałam z ziemią korporację Strzała. I uprzedzając twoje kolejne pytanie: Jestem cała we krwi, bo jak byłam w szpitalu jakiś debil wylał na mnie wiadro krwi. I tak człowieczek nic nie pamięta.
- Czyli ile zabiłaś ludzi w ciągu tych dwóch dni- zapytał się Greg?
- Nie wiem. Tak ok. 100 000tys.?
- Nieźle.
- Niall wątpie żebys namówił kogokolwiek by mnie wyrzucili z domu.
- Co! Ale jak?
- Kochaniutki. Nie myślałeś chyba, że nie będe ubezpieczona?
- Siedzenie nam w głowach to nie ubezpieczanie się, tylko nie poszanowanie cudzej prywatności!
- Hmmm....- powiedziałam  i pstryknęłam palcami. Zaraz moja sukienka zamieniła się w dżinsowe szorty i dżinsową koszulę nabijaną ćwiekami. Na nogach pojawiły się czarne motocyklówki. Włosy i ciało samoistnie się umyło i już wyglądałam jakbym właśnie wstała z łóżka i zrobiła poranną toaletę, a nie zabiła tysiące osób i zrównała z ziemią całą korporację! Szybko przeszłam do salonu i zaczęłam przełączać programy. Przełączyłam je z taka szybkością, że telewizor nie nadążał.                   
- Harry ty chyba naprawdę chcesz znaleźć się w Hadesie!
- Ty naprawdę czytasz w myślach!
- No coś ty.
- Wyjaśnisz nam dlaczego tak bardzo dzisiaj się wkurzyłaś?
Uśmiechnęłaś się złośliwie i powiedziałaś.
- Louis Tomlinson.


Rozdział ten dedykujemy wszystkim naszym czytelniczkom, a w szczególności invisible, BlueRose i katy227. Dzięki dziewczyny za to, że nas obserwujecie. Wszystkim innym także dziękujemy!

sobota, 27 października 2012

Rozdział 4

Nicole

Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to ubrałam się w mój zestaw. Składały się na niego szaro-niebiesko-czarne rurki, szara bluzka, czarny kardigan i białe trampki.  szybko pomalowałam sobie rzęsy tuszem i usta pomadką. Tak. Teraz wyglądam wspaniale. Idę dzisiaj na zakupy z Eleanor i Peerie, które przyjechały razem z chłopakami. Musiałam im wynagrodzić to, że nie dostały ode mnie żadnych stylizacji. Wiecie jak się poczułam jak chłopaki dostali stylizację, a dziewczyny tylko patrzyły, więc od razu wymyśliłam pobyt na zakupach. Wzięłam jeszcze czarną torebkę i ruszyłam na dół. Tata wczoraj wrócił i jak zeszłam już stał w kuchni i robił śniadanie. Pierwsze co zrobiłam to podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko. Zawsze rano muszę sobie zrobić kakao. Inaczej nie przeżyję. Powoli do kuchni zaczęli się wszyscy schodzić. Dziewczyny musiały ich pobudzić. Ostatni przyszedł Harry i padł na krzesło. Uśmiechnęłam się na widok jego zdezorientowanej wczoraj twarzy, kiedy Selene kazała mu przestać wyobrażać siebie nago. Tata podał wszystko na stół i oczywiście Niall rzucił się na jedzenie, jakby go w życiu nie widział. Ja nie rozumiem jak mój brat może tyle jeść i być tak chudy. Selene mówi, że ja jem dużo. Ciekawe co by powiedziała jakby zobaczyła ile je mój braciszek. Zaraz, gdzie ona jest?
- Może w swoim pokoju?
- Nie zamierzasz zejść na śniadanie?
- Zamierzam.     
- Więc o co chodzi?
- Dlaczego cokolwiek małoby się dziać?
- Nie wiem. Po prostu.
- Kochana zaraz się zobaczymy i przy okazji. Liam się pytał co dziś robicie. Powiedz, że idziecie na basen i zrobisz loczkowi na złość. 
- Co?
Ale jak z życiem bywa. Selene już się wyłączyła.
- Nicole?
- Basen- odpowiedziałam machinalnie.
Chwilę potem usłyszałam radosny krzyk Louisa i jęk Harrego. Spojrzałam na Grega i się zaśmiałam był zrozpaczony. Nie dziwię mu się. Ja też bym była, gdym nienawidziła basenów i musiała na niego iść. Ale na szczęście mam Selene. Spojrzał na mnie.
- Dzięki. To bardzo miłe jak wspierasz swojego brata. Ja tam zginę.    
- Nie zginiesz. Zaprosimy Caroline i wnet nauczysz się pływać. Wprawdzie wczoraj z nią gadałam. Miła z niej dziewczyna.
- Co? Ale jak? Kiedy?
Tylko się zaśmiałam. Już widziałam jak trybiki mózgu pracują u Grega. Właśnie weszła Selene. Miała na sobie cieliste rurki, bokserkę białą z czaszką i cieliste motocyklówki.
- Dzięki. Nie mogłaś się powstrzymać i musiałaś jej powiedzieć?
Wzruszyła ramionami i podeszła do lodówki.
- Nie wiesz czy może Kian kupował mi ostatnio torebki z krwią?
- Nie. Ostatnio nie był w szpitalu.
- Ok.
Zobaczyłam jak wszyscy wymieniają spojrzenia. Coś czuję, że zaraz zaczną się pytania. Selene usiadła na krześle i nalała sobie marchewkowego soku. Od razu dostała od Louisa mordercze spojrzenie.
- To ty tutaj mieszkasz- zapytał Liam?
Kiwnięcie głową.
- Więc będziemy cię widywac codziennie?
Znowu kiwnięcie głową.
- Twój pokój to ten ostatni na korytarzu?
Kiwnięcie głową.
- Mieszkasz tu już od roku, prawda?
Znów kiwnięcie głową.
- A tak w ogóle to jesteś przyjaciółką Nicole?
 Kiwnięcie głową i kolejna szklanka soku.
- Masz chłopaka- zapytał Harry?
Pokręcenie głową.
- Idziesz z dziewczynami dzisiaj na zakupy?
Znów pokręcenie głową.
- Umówisz się ze mną?
Pokręcenie głową.
- Umiesz mówić?
Kiwnięcie głową i kolejna szklanka soku marchewkowego.
- To po....
- Oddawaj ten sok! Nawet nie wiesz ile był warty! Poza tym tylko ja lubię ten sok! Jak wogóle śmiesz go pić i sie mnie nie spytać czy możesz! Przez ciebie nie ma już połowy soku!!!
Selene odwróciła głowę w stronę Louisa. I  zamiast coś mu powiedzieć, co byłoby bardzo ale to bardzo wredne. Jej twarz najpierw była spokojna, później zdezorientowana i na samym końcu doskonale mogłam wychwycić na jej twarzy furię. Zwinęła ręce w pięści, przy okazji niszcząc szklankę. Już myślałam, że rzuci się na Louisa, gdy nagle się uspokoiła i jej twarz nie wyrażała już żadnych uczuć.
- Ile szklanek wchodzi w całą ilość soku- zapytała  lodowatym tonem?
- Cztery.
- Wlej sok do szklanek.
Louis się zmieszał i ale wlał sok do szklanki. Pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej, piątej, szóstej, siódmej. Patrzyłam jak z niedowierzaniem wlewa sok do ósmej szklanki.
- Tak więc widzisz. Chyba nie musisz się martwić tym, że zabraknie ci soku. Nie sądzisz?
I nie czekając na jego odpowiedź wyszła z kuchni. Chwilę każdy się patrzył na drzwi i po już po chwili usłyszałam głos Liama.
- Stary, myślę że powinieneś ją przeprosić.
Louis pokiwał głową.
- My idziemy na zakupy.
Chwilę później byłam już z Elanor i Peerie na zakupach. Każda z nas buszowała po sklepach. Wyszło na to, że Elanor kupiła sobie czerwoną i niebieską sukienkę, dwa kolorowe t-shirty, kujonki, szorty i balerinki. Peerie wyszła ze sklepów z dwoma bejsbolówkami, czerwonymi szortami w ćwieki, dzwonami, dwoma parami szpilek, jednym t-shirtem w czachę i rajbanami. Ja kupiłam sobie sukienkę-kosmos, czarne botki na koturnie, granatową "szkolną" sukienkę, czerwone koturny, dżinsy, cielisty sweter bluzka, brązowy komin, czerwony lakier, czarną, koronkową sukienkę i dżinsy przetarte, bluzkę białymi kulkami i czarną torebkę z wąsami. Skoczyłam jeszcze po czarne koturny. Wyszło, że w końcu miałam najwięcej zakupów. Wróciłyśmy do domu i zobaczyłyśmy  chłopaków, którzy oglądali telewizję, ale widać było, że są zestresowani. Gdy tylko nas zobaczyli od razu do nas podeszli.
- Jesteście.
- Emm. Pytanko nie ma z wami Selene?
- Nie. A co?
- Nigdzie jej nie ma.
Właśnie wtedy usłyszeliśmy podjeżdżający z piskiem opon auto. Wszyscy rzuciliśmy się do okna i zobaczyliśmy wysiadającą z auta Selene od stóp do głów pokrytą krwią.

piątek, 26 października 2012

Rozdział 3

Selene


Popatrzyłam ostatni raz w lustro i zobaczyłam dziewczynę w czarnym, obcisłym kombinezonie i od góry do dołu obwieszoną bronią. Założyłam czarny, długi płaszcz i ruszyłam do drzwi. Po chwili byłam już w garażu. Wpisałam kod i jedna ze ścian podniosła się ukazując pomieszczenie wypełnione od góry do dołu różnego rodzaju bronią. Wzięłam ze ściany dwa sztylety i włożyłam je do buta. Później wpisałam kolejny kod i po chwili broń zaczęła znikać i pojawiły się sportowe auta. Popatrzyłam na nie i powiedziałam.
- Cześć Daniel! Jedziemy do Paryża?
Uśmiechnęłam się  i  wsiadłam do mojego, ukochanego, czarnego lamborghini. Poczułam jak Daniel się ładuję i otworzyłam drzwi. Już po chwili mknęłam ulicami z zawrotną prędkością. Wprawdzie nie było to tak szybkie jak bieganie, ale czego nie robi się dla samochodów? A o to moja kolejna przypadłość. Kocham szybkie samochody! Popatrzyłam na skrzynię biegów i już po chwili przycisnęłam wspaniały przycisk, dzięki któremu auto zaczęło jechać z prędkością 2000km/h. Zapłaciłam ponad milion dolarów za sam przycisk, ale dzięki niemu umiem się przemieszczać z szybkością o której zwykli ludzie mogli pomarzyć. Wjechałam do Francji.
- Daniel kim mam się zająć?
- Twój cel nazywa się Joe Biden i jest wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych. Ostatnio wzbudzał zbyt wiele skandali jak na polityka i rząd odkrył, że zamierza sprzedać Azjatom projekt broni jądrowej, więc zamierzają się go pozbyć.
- A mój zleceniodawca co ma z tym wspólnego?
Jest to Logan Smith. Zwykły księgowy w korporacji Drzewo. Na co dzień ratuję drzewa i środowisko naturalne, a w nocy hakuję największe komputery. Stąd dowiedział się o planie rządu. W dzieciństwie obiecała Joe'mu, że to on ześle na niego śmierć, więc nie może pozwolić sobie na porażkę.
- Gdzie mam jechać?
- W prawo.
Skręciłam w prawo i tak jak myślałam na końcu drogi pojawiła się wielka willa. Najwyraźniej była to ulica bogaczy. Przyśpieszyłam i nie zawracając sobie głowy czymś takim jak brama wykręciłam auto i przeleciałam nad bramą. Zaparkowałam z piskiem opon na wielkim  "parkingu". Zanim zeszli się strażnicy wbiegłam do willi i wsiadłam do windy. Założyłam słuchawkę.
- Gdzie jest Joe?
- Na trzecim piętrze.
Rozejrzałam się. Winda była duża, ale byłam pewna, że będzie na mnie czekać co najmniej pięćdziesięciu strażników, a ja nie miałam ochoty na podziurawienie mojego kombinezonu. Za bardzo go lubiłam. Spojrzałam w górę i wyjęłam swoje pistolety i po chwili zaczęłam strzelać w dach windy. Gdy był już nieźle podziurawiony skoczyłam w górę i wykręciłam się tak by trafić do szybu wentylacyjnego.  Przeczołgałam się i już po chwili byłam u wyjścia. Otworzyłam cicho klapę , w tym samym momencie, w którym winda się zatrzymała i otworzyła drzwi. Odłożyłam klapę na miejsce i skoczyłam na dół z gracją lądując. Nie myliłam się! Przed windą stało co najmniej sześćdziesięciu strażników. Każdy z wymierzoną bronią w puste drzwi. Wyjęłam shurikeny i w momencie w którym jeden z nich się odwrócił rzuciłam. Leciały szybko i celnie. Po chwili jedyne co było widać to strugi krwi i jego przerażoną twarz. Pobiegłam przed siebie i w międzyczasie wyciągając dwie katany. Trzymając je w dłoniach zaczęłam rzeźnie. Czułam tylko zapach krwi. Czułam tylko chęć zabijania. Czułam tylko chęć rozszarpania ich wszystkich na kawałki. Jednemu przecięłam szyję, drugiego przecięłam na pół. Trzeci skończył z wbitą kataną w brzuch. Jednego po drugim zabijałam. Już po chwili połowy nie było. zaczęli do mnie strzelać, ale ja unikałam ich kul. Pobiegłam na ścianę i wdrapując się po niej zrobiłam salto w powietrzu zabijając przy tym kolejnych trzech. Jeden z pozostałych strzelił mi kulką w katanę i złamał jej rączkę. Tym co zostało rzuciłam w jego gardło i po chwili leżała na ziemi martwy, a z jego tętnicy leciała krew. Następnych zaczęłam zabijać gołymi rękami. Wyrywałam serca, odrywałam głowy, odrywałam tętnice i wyrywałam z ich organizmów inne członki ich ciał! Zabiłam ich wszystkich, ale w holu pojawiło się kolejne sześćdziesiąt strażników. Wyjęłam swoje spluwy i tylko na nich patrzyłam. W pewnym momencie wyprostowałam ręce i zaczęłam sprzedawać im kulki w łeb. Jeden dostała w łeb, drugi w tętnicę, trzeci w rzepkę i tak dalej. Kiedy skończyły mi się kulę strzeliłam w siebie pistolety i już miałam pełny magazynek. Znów zaczęłam strzelać, al e tym razem biegłam i walnęłam jakiegoś gościa z półobrotu i wylądowała na ścianę. W jednego rzuciłam kunaie, a drugiemu sprzedałam kulkę. Zanim się obejrzałam kolejne dziesiątki wylewały się na hol. Nie miałam już broni, oprócz sztyletów. Rzuciłam spluwy.
Moc kryształu. Legendarna namiętność- wrzasnęłam.
Nagle! z ziemi zaczęły wyrastać diamenty i przedziurawiać ludzi. Jeden za drugim został zabity. Diament rósł i rósł, aż przebił dach willi. Krew zabitych spływała po diamencie i zaczęła go przemieniać. Z diamentu przemienił się w rubin. Uśmiechnęłam się i z zadowoleniem spojrzałam na robaków, którzy wisieli na kolcach rubinowe róży. Ich twarze zastygły w przerażeniu. Prychnęłam. Oni najwyraźniej nie wiedzieli jaki ich zaszczyt spotyka. Nie każdego traktuję Legendarną namiętnością! Powinni być zachwyceni, a nie przerażeni! Głupcy!!! Pokręciłam głową i wskoczyłam na rubinowe liście. Skacząc tak dotarłam na trzecie piętro. Tak jak myślałam nikogo tu nie było. No przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale od czego ja mam swój wzrok. Włączyłam rentgen i jeszcze raz obejrzałam się po pokoju!
- Bingo!
Za regałem były stalowe drzwi. Podeszłam do niego i łapiąc za rączkę rzuciłam na drugi koniec pokoju. Stałam przed drzwiami, tytanowymi drzwiami. Wiem po co były stworzone, żaden człowiek nie mógłby ich otworzyć, a hasło można było najwyraźniej wpisać jedynie od środka co znaczy, że nasz kochany Joe musiał mieć niewolnika! Oj, niedobry Joe! Trzeba dać mu nauczkę! Złapałam drzwi i zaczęłam je rwać! Parę sekund i w drzwiach ział otwór! Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych! Gdy mnie zobaczył najpierw się skulił, a potem wyciągnął zza paska u spodni Colt M1911. Drżącymi rękami wymierzył broń we mnie.
- Nie podchodź- warknął. A przynajmniej próbował, bo w jego obecnym stanie brzmiało to raczej jak piśnięcie. Zachichotałam.
- Kochanie, naprawdę myślisz, że możesz mi coś zrobić tym staruchem? Pokonałam wszystkich twoich ludzi, a ty mierzysz we mnie Colt M1911. To jest wręcz śmieszne!
Ja mówiłam, a jego oczy z każdym moim słowem robiły się coraz większe. W końcu były tak wielkie jak spodki co w porównaniu do jego szczurzego wyglądu wyglądało przekomicznie! Z uśmiechem spytałam się.
- Jakieś ostanie słowa, kochanie?
- Suka!
- Oh.! Byłam nazywana gorzej!
Właśnie wyciągałam broń, gdy usłyszałam wystrzał i poczułam kulę zagłębiającą się w okolicach serca.
- Kurwa!!! Teraz to masz przerąbane! To był mój ulubiony kombinezon!!!
Sięgnęłam do łańcuszka na mojej szyi i złapałam w rękę Algos. Podeszłam do niego i wysyczałam.
- Teraz zabawię się z tobą po mojemu!  
Algos to pręt dzięki któremu mogę sprawiać ludziom i innym istotom ból. Byłam w tym mistrzynią. Wyczarowałam pętle, które zaczepiły ręce wiceprezydenta o sufit. Oczywiście próbował się poruszyć.
- Nie radzę! Za każdym razem jak się poruszysz diament będzie ci się wpijała w żyły. A teraz czas na tresurę.
Podeszłam do niego i Algosem po jego piersi. Krew puściła. Przesunęłam Algos po jego piersi i żebrach i usłyszałam trzask łamanych kości. Joe wrzeszczał a ja się uśmiechałam z zadowoleniem. Kontynuowałam swoją tresurę, gdy poczuła, że ciało Joe'go sztywnieje. Popatrzyłam zdezorientowana. Nie zabiłam go ja. To było pewne. Patrzyłam na niego przez chwilę, ale jedyne co widziałam to ból wyryty na wieczność na jego twarzy. Przybliżyłam się do niego i powąchałam. Parsknęłam. I wszystko jasne. Miał w sobie Black Energy. To trucizna, która w małych ilościach powoduję duże podniecenie, ale ze zbyt dużą ilością adrenaliny przeciąża organizm. Westchnęłam. Za pomocą myśli odwiązałam pętle i ciało opadło na ziemię. Splunęłam i się odwróciłam. Przechodząc przez pokój zauważyłam, że jestem cała we krwi. Odnalazłam różę i zeskoczyłam po niej do holu. Zauważyłam drzwi po lewej stronie i mój płaszcz.                              
- Woda źródeł piekła!
Wyszłam przez drzwi i gdy się zamknęły narzuciłam na siebie swój płaszcz. Płaszcz wylądował na moich ramionach i w tym samym momencie dom wybuchnął. Okryłam swoje ciało ochronną tarczą i wsiadłam do Daniela. Wyjechałam z płonącej willi niszcząc bramę. Spojrzałam w lusterko. Jedyne co zobaczyłam to ogień i rubinową różę. Myślami wznieciłam burzę i nad Francją rozpętało się pogodowe piekło! W tym samym momencie, w którym wyjechałam z Francji pioruny zaczęły uderzać z niesamowitą częstotliwością. Po chwili Paryż był zalewany wodą i ogniem, który palił się od piorunów. Czułam przerażenie ludzi. Znów nacisnęłam mój ukochany przycisk i  jechałam do Mullingar! Po dziesięciu minutach parkowałam w garażu. Wyjęłam broń i zdjęłam kombinezon i płaszcz i pstryknięciem zmieniłam sobie ubranie na czarne dżinsowe rurki, czarną bluzkę, kolorowy kardigan. Do tego czarne, ćwiekowe kowbojki. Sztylety włożyłam do butów. Moje czerwone włosy lekko zakręciłam i już wyglądałam jak normalna dziewczyna! Zamknęłam wszystko i w garażu znów pojawiła się dodatkowa ściana. Ruszyłam do domu. Pierwsze co zrobiłam to poszłam po marchewkę, gdy ją już schrupałam chciałam iść do pokoju. Ale wpadł na mnie jakiś blondyn. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem. Już miałam coś powiedzieć,  gdy usłyszałam.
- Niall zabije cię!
Do salonu wpadła Nicole i reszta One Direction z ich dziewczynami. Spojrzałam na kotkę. Miała na sobie legginsy- kosmos, niebieską bokserkę i czarną marynarkę. Do tego niebieskie botki. Reszta była ubrana,  no cóż jak One Direction. W myślach Nicole usłyszałam jej wściekłość.
- To Greg zabrał ci torebkę- rzuciłam.
W jednej sekundzie jej złość przekierowała się z Nialla na Grega.
- Greg! Oddawaj mi moją torebkę!!!
Westchnął. Spojrzał na mnie.
- Dzięki.
Greg ruszył po torebkę, a ja na schody.
- Eeee.... A tak właściwie kim jesteś?
- Selene Kent.
Powiedziałam nie odwracając się nawet i dalej szłam po schodach.
- Harry. Jeżeli nie przestaniesz sobie wyobrażać sobie mnie nagiej natychmiast to obiecuję, że jeszcze dziś będziesz martwy.
Wyczułam, że jest zdezorientowany, ale to tyle. Później zniknęłam w swoim pokoju.


Rozdział dedykujemy: Weronice Kowalskiej, invisible i Ameli Pommeblue. Dzięki za komentarze i innych czytających zachęcamy do tego samego! Pytanko do Was. Chcecie następny rozdział z perspektywy Selene czy Nicole? I którą mamy częściej pisać? Chcecie bym w nawiasach pisała co to jest za broń czy nie?

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 2

Nicole


Obudziły mnie promienie słońca muskające moją skórę. Otworzyłam oczy, ale zaraz tego pożałowałam, gdyż promienie oślepiły moje nieprzyzwyczajone do słońca oczy. Po krótkiej chwili otworzyłam ponownie oczy i tym razem wstałam już z łóżka. Podeszłam do biurka i skreśliłam w kalendarzu kolejny dzień kwietnia. Zaraz po tym założyłam na siebie sweter i zeszłam na dół zjeść jakieś śniadanie. Weszłam do kuchni i podeszłam do lodówki. Gdy ją otworzyłam przeraziłam się. Kompletnie nic w niej nie było, no oczywiście oprócz marchewek Selene. Chwilę zastanawiałam się nawet nad wzięciem jednej z marchewek, ale znając życie, później bardzo bym  tego żałowała. Zamknęłam lodówkę i rozejrzałam się po kuchni, jedyne co zobaczyłam to kartka na drzwiach lodówki oznajmująca, że rodzice pojechali dzisiaj na jakąś uroczystość do którejś z ciotek i wrócą jutro, oraz butelkę wody niegazowanej. Westchnęłam i wypiłam parę łyków tej nieszczęsnej wody. Następnie podreptałam do mojego pokoju i wlazłam pod prysznic. Po orzeźwiającym prysznicu wyszłam z łazienki i udałam się przed moją szafę. Otworzyłam jej zaczarowane wrota i po chwili ukazał mi się wielki pokój cały obwieszony lustrami i ubraniami. W szafkach leżały równiuteńko ułożone buty. Chwilę rozmyślałam nad tym co założyć i w końcu zdecydowałam się na niebieską bluzkę, żółty żakiet i tego samego koloru rurki. Do tego szafirowe conversy i niebieskie ptasie kolczyki. Do mojej ulubionej żółtej torebki wrzuciłam komórkę, tusz, klucze, projekty ubrań dla One Direction i parę innych rzeczy.  Spojrzałam na zegarek, dochodziła 11:00. Czas obudzić Selene. Weszłam do jej pokoju i skoczyłam na łóżko.
- Wstawaj śpiochu. Nowy dzień zaczynasz i idziemy na wieeeeeeeeeeeeeeelkie zakupy i spędzimy w galeri kilkanaście godzin!
- Życie ci nie miłe, że budzisz mnie w środku nocy?- usłyszałam wściekły głos mojej przyjaciółki.
Puściłam jej uwagi mimo uszu i zadowolona zaczęłam jej mówić.
- Moja kochana. Ty chyba nie rozumiesz jak ważny jest dla mnie ten wypad do galerii! Musisz zrozumieć, że muszę przygotować super kreację dla piątki bogów, a ja jestem w proszku. Nawet nie wiem jakie są ciuchy w sklepach! Tak dawno tam nie byłam! I to wszystko przez ciebie! I odpowiadając na twoje pytanie nie słyszałam o hipotezie, że 11:00 jest środkiem nocy. Szczerze mówiąc to bardziej południa. Nie uważasz?- zapytałam.
Obejrzałam się na łóżko, ale nikogo tam nie było. Rzuciłam kołdrę na ziemię, ale i pod kołdrą nikogo nie było. Westchnęłam.
- A czego ja się spodziewałam, że Selene pójdzie ze mną na zakupy?
Obejrzałam się po pokoju, który wyglądał jakby przeszło po nim tornado. Tak zdecydowanie był tutaj aż za duży bałagan. Nie rozumiem jak ona znajduję w tym... czymś swoją broń. Przecież tu jest wszystko. Butelki po wódce, papierosy, saszetki po narkotykach, seksowne stroje, które zawsze wkładała na misję. Okręciłam głową i z niesmakiem ujrzałam rączkę czarnej katany. To była chyba jej ulubiona. Jak ona się nazywała? Smocza Jama, Smok, Smocze Serce...
- Nicość- usłyszałam warknięcie i ujrzałam Selene w bordowych rurkach i czarnej koszulce. Jej czerwone włosy spadały lśniącymi kaskadami na jej ramiona.!- Możemy iść wreszcie na te zakupy? I przestań rozpływać się na mój widok. Mówiłam ci nie rób sobie zielonych pasemek? Ale nie. Po co słuchać Selene? Lepiej zrobić sobie zieloną głowę, a po tygodniu stwierdzić, że to nie jest mój kolor i znowu przefarbować się na blond.
- To była moja decyzja o przefarbowaniu włosów i nie chodziłam w nich tydzień tylko tydzień i dwa dni!
- Masz rację moja księżniczko. Przepraszam, że śmiałam cokolwiek złego o tobie powiedzieć- powiedziała Selene czesząc swoje włosy w kłoska. Mimo wszystko wyczułam w jej głosie pogardę i sarkazm.
- No, a co myślałaś, że przyznam ci rację? Z Księżyca spadłaś?
- Wynoś się z moje głowy- wrzasnęłam !!!
Ona tylko pokręciła głową i zadzwoniła po taxówkę. Dwadzieścia minut później byłam już w moim królestwie . Gdy tylko postawiłam stopę w pierwszym sklepie od razu rzuciła i się w oczy nowa kolekcja. Polazłam na dział z męskimi ubraniami od razu zauważyłam czarno- zieloną bejsbolówkę idealną dla Zayna. Nie zwlekając kupiłam ją. Następnie zabrałam Selene i polazłam z nią do Cropp Town. Tam kupiłam genialne zielone spodnie i czarne buty i  t-shirt. No i proszę już mam cały strój dla Malika. Nie jest tak źle! Nie musiałam się najwidoczniej tak martwić.
- Możemy już iść?
- Selene dopiero co weszłyśmy.
Zaciągnęłam ją do kolejnego sklepu. Chyba H&M? Ale fajna bluzka. W kratę. Dla Liama i może do tej koszuli te rurki? O! A może...
- Długo jeszcze?
- Tak.
Tak. Zdecyduję się na te szare rurki i tą pomarańczową koszulę. Do tego te super conversy i Liama mam z głowy. Wspaniale! Niech tak dale pójdzie, to kupię sobie jeszcze parę sukienek.
- Ile jeszcze?
- Długo- powiedziałam w miarę spokojnie.
 W myślach za to ryknęłam:
- Selene, zamknij się do cholery!!!!!!!!
Kątem oka zobaczyłam, że się skrzywiła, więc ja się uśmiechnęłam zadowolona. Usłyszała moje myśli. Co do jej siedzenia w umysłach wszystkich ludzi. To nie jest takie złe, dopóki nie mówi do twoich myśli, nie wspominasz o niedawnym sexie, zastanawiasz się nad zemstą dla niej...
- No przecież ja muszę wiedzieć o tej zemście. Inaczej mogłabym się dać złapać! Wprawdzie istnieję 0,00000000000001 szansa , że dałabym się złapać, ale z przykrością muszę przyznać, że istnieję.
-Aha...
W tym momencie weszłam do kolejnego sklepu i przez półtorej godziny próbowałam znaleźć stylizacje dla mojego braciszka. Oczywiście co chwila docierały do mnie pytania typu: Długo jeszcze?,  Ile musimy jeszcze tu przebywać?, Możemy już iść?, Idziemy?... Ale zdradzę wam sekret. Wystarczy, że skupicie się na tym co musicie zrobić i już w ogóle nie będzie was wkurzać taka osóbka. Mówię z doświadczenia.
- Selene! Do jasnej cholery możesz się przymknąć?! Jesteśmy tu niespełna 2 godz. a ty narzekasz, jakby  co najmniej skóry z ciebie darli?! Dobrze wiesz, że nie wyjdę stąd dopóki nie zdobędę wszystkich rzeczy, więc radziłabym ci się przymknąć! A jeśli tego nie zrobisz to obiecuję, że zjem wszystkie twoje marchewki!!
- Nie odważysz się!
Rzuciłam jej groźne spojrzenie. Wielkie Niebiosa dzięki, że ona się zamknęła! Nadal wściekła polazłam w najgłębszą część sklepu i w końcu znalazłam mój upragniony zestaw. Był idealny! Zwykłe ciemne spodnie + czerwony T-shirt + szara bluza + białe buty = wygodnie i stylowo. Tak jak wcześniej powiedziałam idealny zestaw dla braciszka. W następnym sklepie znalazłam fajną białą bluzkę w czerwone paski, czerwone spodnie i białe szelki. Do tego zwykłe białe buty i Louisa mam z głowy! Już nieźle obładowana wyszłam ze sklepu i stwierdziłam, że został mi jeszcze ten pacan. Tylko w co by go ubrać? W worek na śmieci?
- Kup  mu niezłą stylizację. Wtedy będziesz miała na niego haka, bo on nie zamierza dać ci czegokolwiek. A ty pokażesz, że mimo, że go nienawidzisz umiesz poskromić swoją nienawiść!
- Ok. To genialny pomysł. Ale zaraz skąd możesz wiedzieć że nie zamierza nic mi dać?
Tylko się uśmiechnęła.
- Miałaś nie wchodzić do ich umysłów, jak są daleko!
- Wiem, ale co miałam zrobić, jak kazałaś mi się zamknąć?
- No nie wiem, może tak np,: pomyśleć jak pomóc przyjaciółce?
Jej spojrzenie, jednak utwierdziło mnie w przekonani, że nawet nie wpadło jej to do głowy! Westchnęłam i zakończyłam naszą telepatyczną rozmowę. Za to zajęłam się czymś bardziej przyjemnym i wybrałam dla palanta, rubinową marynarkę, bluzkę z napisem: I love Mullingar i ciemne rurki. Gotowe!
- Chodź, idziemy na shake?
Selene ochoczo pokiwała głową i na jej twarzy pojawił się przez chwilę uśmiech. Mimo tego, że była normalnie ubrana mogłam przysiąc, że jest napakowana bronią.  Poza tym ona nie ukazuję swoich emocji między ludźmi, a jak już to musi być- zwykle- bardzo, ale to bardzo wkurzona! I oczywiście wyjście, ze sklepów jest dla niej błogosławieństwem. Tak, więc szłyśmy, gdy nagle zobaczyłam piękną złotą sukienkę z naszywanymi kwiatami. Ja muszę ją mieć!!!
- O nie, nie, nie!! Nawet nie myśl, by tam wejść!
- Proszę, proszę, proszę,proszę,proszę...- zrobiłam maślane oczka!
- Ale później idziemy prosto na taxi!
Weszłam do sklepu i tak jak podejrzewałam sukienka była wspaniała! Dobrałam do niej jeszcze rzymianki i wielce zadowolona udałam się na parking z równie markotną jak ja Selene. Wsiadłyśmy do najbliższej taxówki i po dwudziestu minutach byłyśmy w domu. W domu,  w którym nikogo nie było. Tak właściwie to gdzie jest cały dzień Greg?
- U swojej dziewczyny. Zorganizowali sobie maraton filmowy. Planuje wrócić tak o 23:00. Chce się jeszcze wyspać!
-Ok.
Weszłam po schodach do swojego bladoniebieskiego  pokoju i swoją sukienkę powiesiłam w szafie, zaś rzymianki włożyłam do szafki. Moje stylizację zapakowałam w bardzo ładne pudełka. Voila! Zeszłam na dół i włączyłam telewizor przy okazji zamawiając ogromną pizzę z czterema dodatkowymi serami. Zjadłam ją w mgnieniu oka i znalazłam Paranormal Activity 3. Obejrzałam i zanim się zorientowałam była już 23:15. Właśnie wchodziłam po schodach, kiedy wszedł mój starszy brat. Powiedziałam mu cześć i poczłapałam do siebie. Napuściłam wodę do wanny i wlałam mój ulubiony wiśniowy olejek. Po relaksującej kąpieli  szybko przebrałam się w piżamę i wlazłam do mojego łóżeczka. Przewracałam się jednak z boku na bok, więc wstałam i wlazłam do Selen. Zaczęłam ją budzić i po chwili wymamrotała, że mam wchodzić. Weszłam i od razu poczułam się senna. Zaraz, zaraz skoro Selene śpi o tej porze to chyba ma zadanie? Ech. Muszę się jej spytać! Zamknęłam oczy, a potem były tylko marzenia senne z których nic nie pamiętam! Selene wie o czym śnie, ale i tak nie chcę mi powiedzieć! Ciekawe dlaczego? Ech. Dobranoc!




Cześć! Tak się składa, że widzimy, że ktoś to czyta! Proszę zostawcie po sobie ślad w postaci np,: komentarza. Aha! Rozdział dedykujemy Weronice Kowalskiej, która jako pierwsza pozostawiła po sobie ślad! Dzięki, dziewczyno!


                                                                                                   Pani Stylinson






niedziela, 21 października 2012

Rozdział 1

Selene


Byłam wściekła. Furia emanowała z każdego centymetra mojej skóry. Zacisnęłam ręce w pięści
i pobiegłam przed siebie. Nie musiałam być przy Nicole, żeby czuć to co ona. Po tym jak mnie znalazła i opowiedziała o swoim życiu, jakoś samo tak wyszło, że zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Wiem...morderczyni i normalna dziewczyna? Ale może właśnie dlatego jesteśmy przyjaciółkami? Chodzi mi o to, że ja z moimi nadnaturalnymi " talentami " mogłam czytać czyjeś myśli i tak się składa, że w myślach Nicoli siedziałam prawie ciągle. Tak więc mimo tego, że byłam 5 km od Mullingar i tak wyczułam jej ból. Biegłam i po chwili stałam w ciemnej alejce, gdzie jakiś pijany facet dobierał się do Nicol. Nie zastanawiałam się szczególnie nad tym co robię. Podbiegłam do chłopaka i rzuciłam nim o ścianę. Opadł po niej, ale nie dałam mu czasu nawet na złapanie oddechu, gdy złapałam go i wyrzuciłam w powietrze. Jeden, dwa, trzy kopniaki i tylko słyszałam jak jęczy z bólu. Obróciłam się w powietrzu i potężnym ciosem z góry walnęłam go prosto w splot słoneczny. Jego głowa podskoczyła do góry i wypluł krew. Poleciał w dół i całym ciałem walnął
w chodnik i go " lekko " połamał. Ja z gracją wylądowałam obok niego i złapałam jego bluzkę. Miałam ochotę go zabić i Nicole najwyraźniej to wiedziała.
- Selene. Zostaw go.
- Nie.
- Posłuchaj, wiem, że się wściekasz, ale on mi nic nie zrobił. Kilka zadrapań i tyle.
- A to, że chciał się tobą zabawić, to też nic nieznaczący szczególik?
- Selene nie możesz uśmiercać ludzi tylko dlatego, że jesteś wściekła. Tysiące kobiet jest codziennie gwałcone i co -  jakoś żyją?.. Dzięki za uratowanie tyłka, ale musisz się powstrzymać, inaczej Mullingar zamieni się w Miasto Umarłych. Zobacz - nic mi nie jest.
Spojrzałam na nią przez zmrużone źrenice. Nie miała na sobie żadnych poważnych ran, ale i tak była przerażona, chciała uratować tego człowieczka.
Teraz spojrzałam na niego. Kiwał głową, też był przerażony.
Westchnęłam. Wiedziałam, że tak czy inaczej nie wygram tej walki. Spojrzałam w jego źrenice
 i powiedziałam.
- Zapomnij o tej rozmowie i o tym, że kiedykolwiek nas widziałeś.
A potem złapałam Nicolę za rękę i po paru sekundach siedziała bezpiecznie w swoim pokoju, na łóżku. Westchnęła i rzuciła mi groźne spojrzenie.
- Wiesz, że jutro przyjeżdża mój brat?
Zmiana tematu, czyli jest ok.
- I co w związku z tym- zapytałam?
- Co w związku z tym?! Jutro przyjeżdża mój brat,  a  ja nie mam dla nich nowych szałowych stylizacji!
- Ich?
- Niall przyjeżdża razem ze swoim zespołem.
Westchnęłam. Nadal nie rozumiałam tej jej nienawiści do Stylesa. Ja jak kogoś nie lubię to po prostu z nim kończę. A ona? Trzyma się go jak jakiegoś ratunku. Właściwie to chciałabym ich poznać. Nicol dużo mi o nich opowiadała. Jestem ciekawa jacy są. No i dostałam zakaz wchodzenia do ich umysłów, kiedy nie ma ich blisko. Ciekawe. O! A powiedzieć wam jak uczyła mnie ich imion? Cud, że je zapamiętałam. Wprawdzie po skojarzeniu Harrego z Harrym Potterem, Nialla z naleśnikami, Zayna z zebrą, Louisa z Louis Lane i Liama nawet nieźle idzie zapamiętywanie ich imion. Szczególik tylko taki, że później przez dwa tygodnie Horanówna uczyła mnie ich twarzy.
- Seeeeeeeeeeeeeeeeeeelene!
Pokręciłam głową i zdałam sobie sprawę, że moja kotka coś do mnie mówiła. I chyba było to coś ważnego zgadując po wyrazie jej twarzy. Ech.! Może rozzłościmy ją bardziej?
- Coooooooooooooooooooo?
- Czy ty mnie wogóle słuchałaś? Oczywiście, że nie. Ja tu się męczę i mówię do ciebie, a ty błądzisz gdzieś tam myślami!
- Dobra. Nie wściekaj się tak. Złość piękności szkodzi! To o co chodziło?
- Idziesz ze mną jutro na zakupy po ich stylizację! I nawet nie próbuj się wykręcać jakimś tam kolejnym super ważnym zleceniem, bo ci w to nie uwierzę! Po za tym, potrzebuję ochroniarza. Te plastiki mnie przerażają!
- Mała uspokój się. To tylko plastiki. Jak chcesz mogę sama nimi się zająć. W bardzo oryginalny sposób. Mogę ci obiecać, że jak z nimi skończę to nie poznają własnej buźki.
Nicole rzuciła mi tylko spojrzenie doskonale mówiące o tym, co myśli na temat mojego zajmowania się ludźmi. Wstała z łóżka i podchodząc do okna zaczęła mówić.
- Selene - proszę cię tylko o jedno, obiecaj mi, że nikomu nic się nie stanie. Nawet wtedy, gdyby nie wiem jak cię wkurzyli. Obiecaj, że wyżyjesz się na stole czy czymś! Proszę!
- Naprawdę myślisz, że mogłabym zabić piątkę chłopaków, tylko dlatego, że mnie wkurzą?
- Tak, zdecydowanie tak.
Uśmiechnęłam się leciuteńko.
- Ok.  Zgadzam się!
Tym razem to ona się uśmiechnęła i zobaczyłam ulgę w jej oczach. Usłyszałyśmy podjeżdżający samochód i Nicole odwróciła się, by zobaczyć, kto przyjechał. Jej uśmiech się powiększył.
- Mama wróciła z zakupów- powiedziała ucieszona.
No tak. Zakupy = Jedzenie.
- Hmm...- przytaknęłam mało zainteresowana tematem.
- O! I kupiła ... Hej! Co to jest? Niemożliwe. Wiesz co mama kupiła?
- Hmmm... - kolejne moje genialne przytaknięcie. W co ja tak wogóle mam się ubrać? Och!.. muszę skoczyć do szpitala, bo robię się głodna.
- 2 wielkie worki- najwyraźniej nie zauważyła mojego wielkiego zainteresowania tematem- marchewek...
- AAAAAAAAAA! Marchewy, Carrots, Carrots ...!!!
I nadal wrzeszcząc zbiegłam w zawrotnym tępie i wyrwałam Marchewy. Przytuliłam je do siebie
i tym razem już w normalnym tempie ruszyłam do swojego pokoju. Wiem, co sobie myślicie morderczyni i marchewki? Ale nawet ja miałam swoje odpały i były nimi marchewki. Byłam też szalona i strasznie często się śmiałam. Ale tą stronę osobowości pokazywałam tylko tym, którym ufałam. Więc One Direction przywita was wyrachowana i lodowata nieznana wam dziewczyna z którą od dzisiaj będziecie mieszkać! Co wy na to?      

sobota, 20 października 2012

Prolog


Nicole



Cześć! Nazywam się Nicole Horan i TAK uprzedzając wasze dalsze pytania, jestem siostrą tego sławnego Nialla Horana z One Direction. Mimo że jestem jego małą, słodką siostrzyczką to i tak mój brat zawsze jak ma problem, to przychodzi do mnie. Uwierzcie mi to nie jest zbyt fajne wiedzieć jak twój brat się zastanawia jak poderwać twoją koleżankę. Co do koleżanek..zanim mój brat stał się sławny na cały świat, miałam ich dość dużo,później sprawy się pokomplikowały. No wiecie, nie każdy z was poznaje Justina Biebera, Selenę Gomez, Chrisa Browna, Billego Armstronga czy Beyonce na co dzień. Po pewnym czasie wszyscy moi tak zwani przyjaciele zaczęli chcieć, żebym zaczęła ich wprowadzać w świat VIP-ów, sławy i markowych ubrań. Ale mimo wszystko lubię swoje życie, wprawdzie wiecie nie mam przyjaciółki od serca,ale jest nieźle. Pamiętam pierwszy dzień kiedy poznałam One Direction. Było to już po tym jak zaczęli koncertować i myślałam że będą to rozpieszczeni i sławni chłopcy. Jednak ludzie mówią prawdę... Louis jest największym głupkiem jakiego w życiu spotkałam i ma totalne odpały na punkcie marchewek i pasków. Liam boi się łyżeczek i jest najspokojniejszy z całej piątki. Zayn to typowy badboy, a mój brat jest nadal moim słodkim, kochanym, czasami wkurzającym żarłokiem. Zaś Harry Styles, bajeczny, seksowny, rozchwytywany przez kobiety, słodki, romantyczny, miły...Harry Styles jest najgorszym i największym palantem jakiego w życiu widziałam. Cóż mogę powiedzieć ? Woda sodowa uderzyła mu w zastraszającym tempie do głowy. Myśli, że może mieć każdą, że każda mu ulegnie, że jest najwspanialszym , najseksowniejszym i najsłodszym chłopakiem na świecie. Niestety, lub stety dla niego Ja nie jestem pierwszą lepszą dziewczyną, która pójdzie z nim do łóżka tylko po to żeby następnego dnia płakać i zamartwiać się: "Dlaczego Harry Styles mnie zostawił? Czy byłam nie dość dobra? ". Za to ja zaczęłam imprezować i cieszyć się życiem. Odkryłam moją pasję i teraz jestem najlepiej ubraną dziewczyną w szkole. Zaczęłam przeglądać różne stroje, bluzki na forach i w bardzo szybkim tempie odkryłam, że moda to coś, czym chciałabym się zajmować na stałe. Wiecie ile osób ma karygodny sposób ubierania się? Plastiki w mojej szkole nienawidziły mnie od początku, ponieważ zawsze zabierałam im  najfajniejszych kolesi.  A  teraz mój brat jest sławny i popularny, a ja najsławniejszą osobą w  szkole, która dwa miesiące temu zaczęła pracować w szkolnej gazetce i teraz z każdym wydaniem " People and worm" niszczy plastiki w szkole! Nieźle co? Taaaaaaaaaaaak. Moje życie zdecydowanie jest wspaniałe, więc dlaczego czuję, że czegoś mi brakuje?


Selene


Poczułam zapach krwi i usłyszałam ludzi, którzy upadaja na podłogę.
Otworzyłam oczy.
Leżałam do góry nogami w jakiejś tubie. Przednia część była zrobiona ze szkła.                                
W chwili, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do światła poczułam lodowate zimno na całym ciele. Byłam zamarznięta, lecz powoli lód się rozmrażał, a ja mogłam się leciuteńko poruszyć.
Patrzyłam na ciała i krew i nagle poczułam wszechogarniający głód. Miałam ochotę wyskoczyć z tego więzienia i zlizać krew. Spróbowałam poruszyć rękami. Udało się! Wyciągnęłam je i zaczęłam naciskać na szybę. Po paru sekundach pękła, a ja wylądowałam na podłodze. Natychmiastowo zwinęłam się w pozycję embrionalną. Leżałam chwilę na ziemi próbując przyzwyczaić ciało do nowej temperatury. Kiedy mi się to udało, podniosłam się z podłogi i rozejrzałam. To była sala laboratoryjna. Tego byłam pewna. Podeszłam do biurka i zobaczyłam tam moje zdjęcie oraz tytuł: "Projekt A1500". Pod spodem były wyliczenia. Nie patrzyłam na nie. Byłam eksperymentem? O co tu chodzi? Popatrzyłam na ludzi, którzy leżeli na podłodze i na krew, powoli krzepnącą. Poczułam obrzydzenie i wściekłość. Rozejrzałam się po sali i ujrzałam w gablocie czerwoną sukienkę i długie, czarne kalosze. Zacisnęłam rękę w pięść i rozbiłam szybę. Szybko się ubrałam. Rozejrzałam się. Drzwi były zamknięte, ale zaczęłam łączyć ze sobą kable. Po chwili prawie wszystkie były już podłączone. Nagle w pomieszczeniu pojawił się biały dym. Zaczęłam czuć się senna. Popatrzyłam na kable, ale nie mogłam już zrozumieć co ja robię. W moim mózgu pojawiło się tylko jedno słowo Zabić! Instynktownie wyczułam okna na górze i skoczyłam. Po chwili rozbiłam szybę i wparowałam do pomieszczenia. Przy stoliku stało dwóch mężczyzn. Podbiegłam w zawrotnym tempie do pierwszego i złapałam go za szyję. Czułam jego krew! Jego życie, które zaraz zatrzymam!!! Uśmiechnęłam się i gdy miałam już rozszarpać mu gardło poczułam kule wbijającą mi się w ramię. Odwróciłam się.
- Nie nauczyli cię, że nie ładnie jest tak strzelać do innych?
A później wydarzenia potoczyły się szybko. Podbiegłam do niego. Wykręciłam mu rękę, tak że kość mu przerwała mięśnie i pojawiła się na zewnątrz jego słabego, nic nieznaczącego organizmu. Usłyszałam jak drugi gość bierze coś do ręki. Pchnęłam mężczyznę na ścianę i wyrwałam mu strzykawkę. Poruszyłam ręką i oderwałam mu głowę. Z drugim zrobiłam to samo. Zeskoczyłam na ziemię i wyszłam tylnymi drzwiami. Byłam w korytarzu. Ruszyłam i wychodząc zza zakrętu ujrzałam siedmiu facetów z bronią w rękach. Oczywiście była wymierzona we mnie. Przełożyłam sobie strzykawkę do przodu.  Zmrużyłam oczy i ruszyłam. Pobiegłam przed siebie i przy okazji rozszarpałam im gardła. Zatrzymałam się dwa piętra niżej, gdzie czekała na mnie kolejna niespodzianka w postaci trzech facetów bardzo chętnych do tego by mnie zabić. Podbiegłam do środkowego i pchnęłam go na ścianę. Strzykawkę zatopiłam w jego gardle i buchnął strumień krwi. Złapałam jego P-64 (rodzaj pistoletu) i wymierzyłam w pierwszego faceta. Strzeliłam trzy razy w jego klatkę piersiową i gdy upadł odwróciłam się i rzuciłam strzykawkę prosto w tętnicę szyjną. Wyrwałam pistolet i strzeliłam kulkę w szczękę i mózg. Zmarł na miejscu. Wycelowałam bronią w szybę i po paru strzałach jej nie było. Podeszłam do okna i już miałam patrzeć w dół, gdy na korytarz weszło dwanaście uzbrojonych po zęby postaci. Nie zastanawiałam się nad tym co robię. Skoczyłam. Choć od ziemi dzieliło mnie jakieś 70 m jedyne o czym myślałam to to jak wspaniale czuć wiatr. Wylądowałam na ciężarówce, ale siła upadku była tak wielka, że mnie zepchnęła. Szybko złapałam się dźwigni i wdrapałam się na dach. Opadłam i z wycieńczenia zasnęłam.
Obudziło mnie zderzenie z asfaltem. Upadłam. Parę sekund zajęło mi zrozumienie co ja tu robię. Laboratorium, walka, skok, ciężarówka... Drzwi się otworzyły i wyszedł z nich mężczyzna z bronią w ręku.
- Witamy w Mullingar!
I strzelił mi w głowę. Poczułam tylko metal zagłębiający się w mojej czaszce nim złapałam jego głowę i skręciłam mu kark. Napięłam skórę twarzy i kula wypadła, a moja skóra samoistnie zaczęła się leczyć. Poczułam przypływ sił. Odwróciłam się w stronę miasta.
-  Selene, witaj w Mullingar!
A potem uśmiechnęłam się i pobiegłam...

piątek, 19 października 2012

Bohaterowie


imię: Selene
nazwisko:Kent
wiek: 17 lat
płeć: kobieta
najlepsza przyjaciółka: Nicole Horan
rodzina: brak
oczy: mocno zielone
cera: blada
miejsce zamieszkania: Mullingar
ulubiony kwiat: biała lilia
ulubione danie: grupa A (krew)
ulubiony napój : grupa A (krew)
ulubione ludzkie danie: sushi
ulubiony ludzki napój: sprite
ulubiena artystka: nirvana
hobby: zabijanie, filmy akcji, horrory, wyśmiewanie ludzi
charakter: złośliwa, wredna, tajemnicza...
praca: zabijanie
zainteresowania: czytanie książek, jazda na łyżwach, pływanie, anime, mangi
nienawidzi: zakupów, chlopaków, plastików,
opis ogólny: lodowata morderczyni
status społeczny: singiel





imię: Nicole
nazwisko: Horan
wiek: 17 lat
płeć: kobieta
najlepsza przyjaciółka: Selene Kent
rodzina : tata (Kian), starszy brat -19 lat (Niall), starszy brat - 23 lata (Greg)
oczy: niebieskie
cera: różana
miejsce zamieszkania: Mullingar
ulubiony kwiat: biała róża
ulubione danie: taco
ulubiony napój: cola
ulubieni artyści: Green Day, Guns'N Roses, Nirvana, One Direction
hobby: horrory,tennis
charakter: zabawna, miła
zainteresowania: słuchanie muzyki, spędzanie czasu z przyjaciółmi, zakupy
ulubiona rzecz u chłopaków : dołeczki w policzkach
nienawidzi: plastików, Harrego Stylesa, ciemnej strony Selene
opis ogólny: zabawna marzycielka
status społeczny: singiel





imię: Harry
nazwisko: Styles
wiek: 18 lat
miejsce zamieszkania: Holmes Chapel, Londyn
zainteresowania: śpiewanie, podrywanie dziewczyn,
nienawidzi: Nicole Horan
rodzina: siostra ( Gemma), mama i ojczym
charakter: miły, słodki, zabawny...
opis ogólny: słodki podrywacz
status społeczny: singiel


imię: Liam
nazwisko: Payne
miejsce zamieszkania: Wolverhampton, Londyn
wiek: 19 lat
rodzina: mama, tata, starsza siostra- Ruth ( 20 lat), starsza siostra- Nicole ( 22 lata)
zainteresowania: śpiewanie, sporty ekstremalne
charakter: rozsądny, spokojny, szalony, miły...
opis ogólny: szalony " dorosły "
status społeczny: singiel


imię: Niall
nazwisko: Horan
wiek: 19 lat


miejsce zamieszkania: Mullingar, Londyn
rodzina: tata, starszy brat- Greg (23 lata), młodsza siostra- Nicole (17 lat)
zainteresowania: śpiewanie, gra na gitarze, jedzenie nie wyobrażalnych ilości jedzenia
charakter: szalony, zamyślony, zabawny, słodki...
opis ogólny: żarłok
status społeczny: singiel




imię: Louis
nazwisko: Tomlinson
wiek: 20 lat
miejsce zamieszkania: Doncastar, Londyn
rodzina: mama, tata, młodsza siostra- Georgia (15 lat), młodsza siostra- Charlotte (12 lat), młodsza siostra- Felicate (10 lat), bliźniaczki- Phoebe i Daisy  (7 lat)
zainteresowania: jedzenie nie wyobrażalnych ilości marchewek, robienie z siebie głupka, noszenie pasków,
charakter: szalony, zabawny, nierozważny...
opis ogólny: dzieciak w skórze dorosłego
status społeczny: ma dziewczynę Elanor 



imię: Zayn
nazwisko: Malik
wiek: 19 lat
miejsce zamieszkania: Bradford, Londyn
rodzina: mama, tata, młodsza siostra- Waliha (16 lat), młodsza siostra- Safaa (14 lat), starsza siostra- Doniya (21 lat)
charakter: zamyslony, szalony, wredny, miły, przyjacielski...
zainteresowania: śpiewanie, moda
opis ogólny: Badboy
status społeczny: ma dziewczynę Peerie  
 
imię: Itachi (czyt. Itaczi)
nazwisko: Uchiha
miejsce zamieszkania: Piekło
rodzina: tata- Lucyfer
charakter: zimny, spokojny, cichy, mądry
zainteresowania: powiększanie swojego doświadczenia
opis ogólny: Uchiha Itachi
status społeczny: morderca klasy S
 
 
 
imię: Daniel
nazwisko: Uzumaki
miejsce zamieszkania: Niebo
rodzina: tata- Bóg
charakter: zabawny, denerwujący, wesoły
zainteresowania: zostać najpotężniejszym Hokage
opis ogólny: Nazywam się Uzumaki Naruto!
status społeczny: shinobi rangi sage, anioł
 
 
imię: Azazel
nazwisko: -
miejsce zamieszkania: Piekło
rodzina: wszyscy Aniołowie, tata- Bóg
charakter: wkurzający, niebezpieczny, chytry
zainteresowania: stać się wolnym demonem
opis ogólny: jeden z Pierwotnych Demonów
status społeczny: więzień Piekła, Pierwotny Demon  
 
 
Bohaterowie będą dodawani w ciągu trwania opowiadania...