piątek, 26 października 2012

Rozdział 3

Selene


Popatrzyłam ostatni raz w lustro i zobaczyłam dziewczynę w czarnym, obcisłym kombinezonie i od góry do dołu obwieszoną bronią. Założyłam czarny, długi płaszcz i ruszyłam do drzwi. Po chwili byłam już w garażu. Wpisałam kod i jedna ze ścian podniosła się ukazując pomieszczenie wypełnione od góry do dołu różnego rodzaju bronią. Wzięłam ze ściany dwa sztylety i włożyłam je do buta. Później wpisałam kolejny kod i po chwili broń zaczęła znikać i pojawiły się sportowe auta. Popatrzyłam na nie i powiedziałam.
- Cześć Daniel! Jedziemy do Paryża?
Uśmiechnęłam się  i  wsiadłam do mojego, ukochanego, czarnego lamborghini. Poczułam jak Daniel się ładuję i otworzyłam drzwi. Już po chwili mknęłam ulicami z zawrotną prędkością. Wprawdzie nie było to tak szybkie jak bieganie, ale czego nie robi się dla samochodów? A o to moja kolejna przypadłość. Kocham szybkie samochody! Popatrzyłam na skrzynię biegów i już po chwili przycisnęłam wspaniały przycisk, dzięki któremu auto zaczęło jechać z prędkością 2000km/h. Zapłaciłam ponad milion dolarów za sam przycisk, ale dzięki niemu umiem się przemieszczać z szybkością o której zwykli ludzie mogli pomarzyć. Wjechałam do Francji.
- Daniel kim mam się zająć?
- Twój cel nazywa się Joe Biden i jest wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych. Ostatnio wzbudzał zbyt wiele skandali jak na polityka i rząd odkrył, że zamierza sprzedać Azjatom projekt broni jądrowej, więc zamierzają się go pozbyć.
- A mój zleceniodawca co ma z tym wspólnego?
Jest to Logan Smith. Zwykły księgowy w korporacji Drzewo. Na co dzień ratuję drzewa i środowisko naturalne, a w nocy hakuję największe komputery. Stąd dowiedział się o planie rządu. W dzieciństwie obiecała Joe'mu, że to on ześle na niego śmierć, więc nie może pozwolić sobie na porażkę.
- Gdzie mam jechać?
- W prawo.
Skręciłam w prawo i tak jak myślałam na końcu drogi pojawiła się wielka willa. Najwyraźniej była to ulica bogaczy. Przyśpieszyłam i nie zawracając sobie głowy czymś takim jak brama wykręciłam auto i przeleciałam nad bramą. Zaparkowałam z piskiem opon na wielkim  "parkingu". Zanim zeszli się strażnicy wbiegłam do willi i wsiadłam do windy. Założyłam słuchawkę.
- Gdzie jest Joe?
- Na trzecim piętrze.
Rozejrzałam się. Winda była duża, ale byłam pewna, że będzie na mnie czekać co najmniej pięćdziesięciu strażników, a ja nie miałam ochoty na podziurawienie mojego kombinezonu. Za bardzo go lubiłam. Spojrzałam w górę i wyjęłam swoje pistolety i po chwili zaczęłam strzelać w dach windy. Gdy był już nieźle podziurawiony skoczyłam w górę i wykręciłam się tak by trafić do szybu wentylacyjnego.  Przeczołgałam się i już po chwili byłam u wyjścia. Otworzyłam cicho klapę , w tym samym momencie, w którym winda się zatrzymała i otworzyła drzwi. Odłożyłam klapę na miejsce i skoczyłam na dół z gracją lądując. Nie myliłam się! Przed windą stało co najmniej sześćdziesięciu strażników. Każdy z wymierzoną bronią w puste drzwi. Wyjęłam shurikeny i w momencie w którym jeden z nich się odwrócił rzuciłam. Leciały szybko i celnie. Po chwili jedyne co było widać to strugi krwi i jego przerażoną twarz. Pobiegłam przed siebie i w międzyczasie wyciągając dwie katany. Trzymając je w dłoniach zaczęłam rzeźnie. Czułam tylko zapach krwi. Czułam tylko chęć zabijania. Czułam tylko chęć rozszarpania ich wszystkich na kawałki. Jednemu przecięłam szyję, drugiego przecięłam na pół. Trzeci skończył z wbitą kataną w brzuch. Jednego po drugim zabijałam. Już po chwili połowy nie było. zaczęli do mnie strzelać, ale ja unikałam ich kul. Pobiegłam na ścianę i wdrapując się po niej zrobiłam salto w powietrzu zabijając przy tym kolejnych trzech. Jeden z pozostałych strzelił mi kulką w katanę i złamał jej rączkę. Tym co zostało rzuciłam w jego gardło i po chwili leżała na ziemi martwy, a z jego tętnicy leciała krew. Następnych zaczęłam zabijać gołymi rękami. Wyrywałam serca, odrywałam głowy, odrywałam tętnice i wyrywałam z ich organizmów inne członki ich ciał! Zabiłam ich wszystkich, ale w holu pojawiło się kolejne sześćdziesiąt strażników. Wyjęłam swoje spluwy i tylko na nich patrzyłam. W pewnym momencie wyprostowałam ręce i zaczęłam sprzedawać im kulki w łeb. Jeden dostała w łeb, drugi w tętnicę, trzeci w rzepkę i tak dalej. Kiedy skończyły mi się kulę strzeliłam w siebie pistolety i już miałam pełny magazynek. Znów zaczęłam strzelać, al e tym razem biegłam i walnęłam jakiegoś gościa z półobrotu i wylądowała na ścianę. W jednego rzuciłam kunaie, a drugiemu sprzedałam kulkę. Zanim się obejrzałam kolejne dziesiątki wylewały się na hol. Nie miałam już broni, oprócz sztyletów. Rzuciłam spluwy.
Moc kryształu. Legendarna namiętność- wrzasnęłam.
Nagle! z ziemi zaczęły wyrastać diamenty i przedziurawiać ludzi. Jeden za drugim został zabity. Diament rósł i rósł, aż przebił dach willi. Krew zabitych spływała po diamencie i zaczęła go przemieniać. Z diamentu przemienił się w rubin. Uśmiechnęłam się i z zadowoleniem spojrzałam na robaków, którzy wisieli na kolcach rubinowe róży. Ich twarze zastygły w przerażeniu. Prychnęłam. Oni najwyraźniej nie wiedzieli jaki ich zaszczyt spotyka. Nie każdego traktuję Legendarną namiętnością! Powinni być zachwyceni, a nie przerażeni! Głupcy!!! Pokręciłam głową i wskoczyłam na rubinowe liście. Skacząc tak dotarłam na trzecie piętro. Tak jak myślałam nikogo tu nie było. No przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale od czego ja mam swój wzrok. Włączyłam rentgen i jeszcze raz obejrzałam się po pokoju!
- Bingo!
Za regałem były stalowe drzwi. Podeszłam do niego i łapiąc za rączkę rzuciłam na drugi koniec pokoju. Stałam przed drzwiami, tytanowymi drzwiami. Wiem po co były stworzone, żaden człowiek nie mógłby ich otworzyć, a hasło można było najwyraźniej wpisać jedynie od środka co znaczy, że nasz kochany Joe musiał mieć niewolnika! Oj, niedobry Joe! Trzeba dać mu nauczkę! Złapałam drzwi i zaczęłam je rwać! Parę sekund i w drzwiach ział otwór! Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych! Gdy mnie zobaczył najpierw się skulił, a potem wyciągnął zza paska u spodni Colt M1911. Drżącymi rękami wymierzył broń we mnie.
- Nie podchodź- warknął. A przynajmniej próbował, bo w jego obecnym stanie brzmiało to raczej jak piśnięcie. Zachichotałam.
- Kochanie, naprawdę myślisz, że możesz mi coś zrobić tym staruchem? Pokonałam wszystkich twoich ludzi, a ty mierzysz we mnie Colt M1911. To jest wręcz śmieszne!
Ja mówiłam, a jego oczy z każdym moim słowem robiły się coraz większe. W końcu były tak wielkie jak spodki co w porównaniu do jego szczurzego wyglądu wyglądało przekomicznie! Z uśmiechem spytałam się.
- Jakieś ostanie słowa, kochanie?
- Suka!
- Oh.! Byłam nazywana gorzej!
Właśnie wyciągałam broń, gdy usłyszałam wystrzał i poczułam kulę zagłębiającą się w okolicach serca.
- Kurwa!!! Teraz to masz przerąbane! To był mój ulubiony kombinezon!!!
Sięgnęłam do łańcuszka na mojej szyi i złapałam w rękę Algos. Podeszłam do niego i wysyczałam.
- Teraz zabawię się z tobą po mojemu!  
Algos to pręt dzięki któremu mogę sprawiać ludziom i innym istotom ból. Byłam w tym mistrzynią. Wyczarowałam pętle, które zaczepiły ręce wiceprezydenta o sufit. Oczywiście próbował się poruszyć.
- Nie radzę! Za każdym razem jak się poruszysz diament będzie ci się wpijała w żyły. A teraz czas na tresurę.
Podeszłam do niego i Algosem po jego piersi. Krew puściła. Przesunęłam Algos po jego piersi i żebrach i usłyszałam trzask łamanych kości. Joe wrzeszczał a ja się uśmiechałam z zadowoleniem. Kontynuowałam swoją tresurę, gdy poczuła, że ciało Joe'go sztywnieje. Popatrzyłam zdezorientowana. Nie zabiłam go ja. To było pewne. Patrzyłam na niego przez chwilę, ale jedyne co widziałam to ból wyryty na wieczność na jego twarzy. Przybliżyłam się do niego i powąchałam. Parsknęłam. I wszystko jasne. Miał w sobie Black Energy. To trucizna, która w małych ilościach powoduję duże podniecenie, ale ze zbyt dużą ilością adrenaliny przeciąża organizm. Westchnęłam. Za pomocą myśli odwiązałam pętle i ciało opadło na ziemię. Splunęłam i się odwróciłam. Przechodząc przez pokój zauważyłam, że jestem cała we krwi. Odnalazłam różę i zeskoczyłam po niej do holu. Zauważyłam drzwi po lewej stronie i mój płaszcz.                              
- Woda źródeł piekła!
Wyszłam przez drzwi i gdy się zamknęły narzuciłam na siebie swój płaszcz. Płaszcz wylądował na moich ramionach i w tym samym momencie dom wybuchnął. Okryłam swoje ciało ochronną tarczą i wsiadłam do Daniela. Wyjechałam z płonącej willi niszcząc bramę. Spojrzałam w lusterko. Jedyne co zobaczyłam to ogień i rubinową różę. Myślami wznieciłam burzę i nad Francją rozpętało się pogodowe piekło! W tym samym momencie, w którym wyjechałam z Francji pioruny zaczęły uderzać z niesamowitą częstotliwością. Po chwili Paryż był zalewany wodą i ogniem, który palił się od piorunów. Czułam przerażenie ludzi. Znów nacisnęłam mój ukochany przycisk i  jechałam do Mullingar! Po dziesięciu minutach parkowałam w garażu. Wyjęłam broń i zdjęłam kombinezon i płaszcz i pstryknięciem zmieniłam sobie ubranie na czarne dżinsowe rurki, czarną bluzkę, kolorowy kardigan. Do tego czarne, ćwiekowe kowbojki. Sztylety włożyłam do butów. Moje czerwone włosy lekko zakręciłam i już wyglądałam jak normalna dziewczyna! Zamknęłam wszystko i w garażu znów pojawiła się dodatkowa ściana. Ruszyłam do domu. Pierwsze co zrobiłam to poszłam po marchewkę, gdy ją już schrupałam chciałam iść do pokoju. Ale wpadł na mnie jakiś blondyn. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem. Już miałam coś powiedzieć,  gdy usłyszałam.
- Niall zabije cię!
Do salonu wpadła Nicole i reszta One Direction z ich dziewczynami. Spojrzałam na kotkę. Miała na sobie legginsy- kosmos, niebieską bokserkę i czarną marynarkę. Do tego niebieskie botki. Reszta była ubrana,  no cóż jak One Direction. W myślach Nicole usłyszałam jej wściekłość.
- To Greg zabrał ci torebkę- rzuciłam.
W jednej sekundzie jej złość przekierowała się z Nialla na Grega.
- Greg! Oddawaj mi moją torebkę!!!
Westchnął. Spojrzał na mnie.
- Dzięki.
Greg ruszył po torebkę, a ja na schody.
- Eeee.... A tak właściwie kim jesteś?
- Selene Kent.
Powiedziałam nie odwracając się nawet i dalej szłam po schodach.
- Harry. Jeżeli nie przestaniesz sobie wyobrażać sobie mnie nagiej natychmiast to obiecuję, że jeszcze dziś będziesz martwy.
Wyczułam, że jest zdezorientowany, ale to tyle. Później zniknęłam w swoim pokoju.


Rozdział dedykujemy: Weronice Kowalskiej, invisible i Ameli Pommeblue. Dzięki za komentarze i innych czytających zachęcamy do tego samego! Pytanko do Was. Chcecie następny rozdział z perspektywy Selene czy Nicole? I którą mamy częściej pisać? Chcecie bym w nawiasach pisała co to jest za broń czy nie?

4 komentarze:

  1. Mega!Mega!Mega!!
    Wasze opowiadanie jest świetne!!
    Już nie mogę się doczekać następnego ;3
    Bardzo podoba mi się postać Selene :))

    OdpowiedzUsuń
  2. skąd wy potraficie tą całą walkę tak dokładnie opisać??!! jestem pod wielkim wrażeniem :) Moim zdaniem możecie pisać czasami z perspektywy Selene a czasami z perspektywy Nicole :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał;p Super rozdział :) Chyba lepiej z perspektywy Seleny i dziękuję za dedykację ;p
    Pozdrawiam

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega rozdział! 1.Następny rozdział prosze z perspektywy Selene 2. Częściej piszcie z perspektywy Selene 3.W nawiasach piszcie co to za broń. to tyle. piszcie szybko nowy rozdział :D
    Patrycja ;**

    OdpowiedzUsuń